sobota, 21 grudnia 2013

Dyskusja- Czy wiemy co robimy i czemu piszemy?

Witajcie,
Pomysł na tematykę dyskusji jest w sumie ściśle powiązany z pewnym komentarzem, za który swoją drogą dziękuję bardzo, bo przecież te negatywne są jeszcze bardziej budujące i motywujące człowieka do pracy. Zastanawiam się czy każdy tak naprawdę wie na czym polega recenzowanie książek. Zwłaszcza chodzi mi o osoby trzecie, tzw. postronne. Otóż niektórym wydaje się, że skoro dostajemy książkę to naszym obowiązkiem jest napisanie o tej książce pochlebnej opinii, bo przecież                                                                                  

wtorek, 10 grudnia 2013

Nina Reichter- "Ostatnia spowiedź- Tom II"



Autor: Nina Reichter
Tytuł: "Ostatnia spowiedź- Tom II"
Wydawnictwo: Novae Res

Chyba nikomu z nas nie są obce miłości do piosenkarzy, co dziwne, królują tutaj zazwyczaj gwiazdy rocka. Oczywiście, że i ja nie odstępowałam od normy pod tym względem. Jak każda zbuntowana nastolatka kochałam się, BA! wręcz marzyłam, aby to właśnie mnie poślubił mój idol. Oczywiście, wielu takich domniemanych przyszłych małżonków przewinęło się przez moje słodkie, nastoletnie życie, ale z dumą i ulgą mogę stwierdzić, że ten okres mam już za sobą. W odróżnieniu od naszej bohaterki- Ally, dla której romans z niemiecką gwiazdą rocka- Bradinem, wcale nie jest taki niedorzeczny i odległy. Oto ona- dziewczyna bożyszcza nastolatek. Niejedna jej zazdrości, niejedna poderżnęłaby jej gardło, czy w jakikolwiek inny sposób odciągnęła od Niego. Niestety jest jedno ale.. o Ally nikt nie może się dowiedzieć, ich związek jest doszczętnie skrywany, ponieważ zgodnie z umową Bradina, nie może wiązać się on z żadną kobietą, bo jak wiadomo- kobieta odciąga od interesów. 
Bałam się, że przez moją nieznajomość tomu pierwszego- jak zwykle zaczęłam od drugiego, całkowicie nie połapię się w tym o czym mowa. Jakież było moje zdziwienie, gdy machinalnie odgadywałam kto jest kim oraz co mnie pominęło. Tak właściwie to nic. Wszystkiego dowiedziałam się w trakcie czytania. Wszystko rozpoczyna się od tragicznego postrzelenia ukochanego Ally, a tak właściwie od jej wizyty w szpitalu. Dalszych wydarzeń nie mogę Wam zdradzić, bo zepsułoby Wam to całą zabawę. Jedyne co Wam jeszcze powiem to, to że Ally może mieć sporo za uszami. Może domniemany romans z bratem lubego, wcale nie jest tak odległy i nieprawdziwy? Tego dowiecie się sięgając po książkę.
"Ostatnia spowiedź" pełna jest przeróżnych kolokwializmów, dzięki czemu potencjalny czytelnik nie musi wcale wytężać umysłu. Akcja dzieje się w czasach teraźniejszych, więc i tu nie musimy się zbytnio wysilać. Jedyne co sprawiało mi pewien problem to pewne niedopowiedzenia i odniesienia do tomu pierwszego (na szczęście takich jest niewiele) oraz perypetie miłosne bohaterów. Ludzie kochani! Ileż razy w jednej powieści można zawrzeć rozstania i powroty kochanków? Sądziłam, że 2 to już stanowczo za dużo, ale ta książka utwierdziła mnie w jednym- co za dużo to niezdrowo. Do tego wszystkiego jeszcze te pozbawione emocji wypowiedzi, które rzekomo miały wzbudzać motyle w brzuchach. Jedyne co poczułam w tym momencie to przesyt słodkością (uwaga- rzygam tęczą). Proszę Was, ale czy wylewanie uczuć musi znajdować się na co praktycznie 3 stronie? Pani Reichter trochę akcji poproszę! Wielkim plusem jaki muszę przyznać są "złote myśli", która autorka znakomicie uwypukliła w książce, pogrubiając je, tak aby czytelnikowi zapadły w pamięć- udało się, niektóre z nich były naprawdę świetne.

"Bo jesteśmy jedyni.Wyjątkowi i niepowtarzalni.Niezmienni i niewzruszeni, trwamy w tym ,co nazywają wiarą, a co pozostaje jedynie strzępkiem ludzkiej nadziei, że kochasz mnie tylko odrobinę mniej..bo nikt nie mógłby kochać tak, jak ja Ciebie."*

W pewnym momencie pomyślałam, że może ze mną jest coś nie tak. Może podchodzę do tej książki zbyt sceptycznie? Może po prostu wyrosłam już z takich historyjek? Mimo to, książce muszę przyznać jedno- wciąga czytelnika, jeśli zacznie się ją czytać, naprawdę ciężko skończyć. Nie wiem w czym leży rzecz. Może w prostym, trafiającym do ludzi języku? Albo po prostu czystej ciekawości ludzkiej? Jedno wiem na pewno, czytając czułam się jakbym oglądała film miłosny, a jak wiadomo w połowie się nie przerywa, tak więc trwałam do końca. "Ostatnia spowiedź" przypadnie do gustu w szczególności zakochanym po uszy nastolatkom, które darzą miłością swego idola oraz tym, którzy poznali te uczucie na własnej skórze. Jeśli szukacie książki ,przy której będziecie mogli się po prostu wyłączyć i nie myśleć, powinniście po nią sięgnąć.
Po cichu przyznam się Wam, że mi takie odmóżdżenie całkiem dobrze zrobiło i już zacieram rączki, aby z niecierpliwością czekać na kolejny tom..:)

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki pt."Ostatnia spowiedź- Tom II"

Za książkę dziękuję Wydawcy, nie miało to jednak wpływu na oceną końcową.

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Piotr Strąk- "Modern Squaw"



Autor: Piotr Strąk
Tytuł:"Modern Squaw"
Wydawnictwo: Novaeres

Zasiadając w wielkim fotelu pod kocem z kubkiem gorącej czekolady w dłoni w grudniowy wieczór, mam ochotę na przeczytanie miłej i bezpretensjonalnej opowieści. Mam już spore zaległości, więc poniekąd nie miałam wyboru- kolejne w kolejce było "Modern Squaw" Piotra Strąka. I wiecie co? Zawiodłam się tylko troszkę. Może to dlatego, że wcale nie wymagałam od niej wiele. Dawne historie przekształcane na czasy teraźniejsze ostatnio nie wychodzą najlepiej, ale muszę powiedzieć, że ta wyszła o niebo lepiej, niż znana na całym świecie "Saga księżycowa"- przypominam, że to tylko moje zdanie. Kto by pomyślał? Polaczek przypadł mi bardziej do gustu, niż światowy bestseller. Brawo Panie Piotrze!
"Modern squaw" to alternatywna historia Czerwonego Kapturka, tyle że tytułowa bohaterka zamiast czerwieni przywdziewa czerń, albo raczej nadaje ją jej babcia, czy też babkomat. Znaczącą różnicą między tymi dwoma postaciami jest charakter, pierwowzór to grzeczna, ułożona, wstydliwa dziewczynka, a teraźniejszy Czarny Kapturek to nastolatka mająca wiele za uszami.

"Młody człowiek pozbawiony jednego z rodziców jest jak mózg bez jednej półkuli."*

Opowieść sformułowana w formie logicznych, ale jakże metaforycznych wypowiedzi. Nie znajdziemy tam prostych dialogów, bardziej możemy nastawić się na zapiski pamiętnika bohaterki, ponieważ zabiera go ze sobą wszędzie, a czeka ją daleka podróż w nieznane. Aby przeczytać tę książkę nie należy odbierać wszystkiego dosłownie, łatwiej będzie nam wczytując się między wiersze i odszukując znaczących symboli. Wgłębiając się w treść odnajdziemy tam nawet pewien sens i to całkiem logiczny, jednak odczytując wszystko dosłownie uznamy, że książka po prostu nie ma sensu. Ale czy tak też nie byłoby z "Małym Księciem"? Życie nauczyło mnie jednego: nie bierz wszystkiego do siebie i nie odczytuj wszystkiego dosłownie. Ogólnie metafora rządzi tą powieścią.
Nie byłabym sobą gdybym nie zwróciła uwagi na okładkę. Tak wiem, nie ocenia się książki po okładce, ale według mnie jest to jednak ważny aspekt, a pracę grafika również docenić trzeba. Otóż w tym wypadku nie ma za bardzo czego oceniać, gdyż okładka jest zwyczajnie biała z kilkoma kolorowymi elementami. Jednak nie sądzę, abym sięgnęła po nią w księgarni, bo jak wiadomo człowiek wybiera to, co cieszy oko. Powieść zajmuje zaledwie 100 stron, więc nie zajmie nam wiele czasu.
Podsumowując, książka jest specyficzna, aczkolwiek warto poświęcić jej godzinę lub dwie. Dajmy ponieść się wyobraźni i nie odbierajmy wszystkiego dosłownie, a będzie to miła przygoda. Jednak znaczącym minusem jest nieco mało porywająca historia, momentami się nudziłam, a przy tak krótkiej książce jest to wyczyn i niezwykle niepożądane zjawisko.

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki "Modern squaw"

Za książkę dziękuję wydawcy.

sobota, 30 listopada 2013

Stosik+ podsumowanie listopadowe

Nadszedł ostatni dzień listopada- właściwie godzina w moim wydaniu, a co za tym idzie powitanie grudnia, czyli jednego z moich ulubionych miesięcy. Czas świątecznych przygotowań, cudownych zapachów z kuchni, tony mandarynek, puszystego śniegu (chociaż z tym bywa różnie), szale zakupowych prezentów i ogólnie magii świąt. Wszystko wtedy staje się jakieś takie..piękniejsze? No ale nie o tym przyszłam mówić, koniec miesiąca to blogowy czas podsumowań. Tak więc nie przedłużając, przejdźmy do rzeczy:


Przeczytane: 5
Zrecenzowane: 3
Najgorsza książka: -
Najlepsza książka: "Żółte ptaki" Kevin Powers

Muszę powiedzieć, że nie jestem tymi wynikami zachwycona, ale jak to się mówi: nie liczy się ilość, a jakość. A akurat na to nie mogę narzekać. Poza tym mam dobre wytłumaczenie- listopad był dla mnie ciężkim miesiącem pod względem szkolnym, gdzie pracujemy na całego. Wchodzę do niej, gdy jest jeszcze ciemno, a wychodzę gdy jest już ciemno, więc słońcem to ja się nie nacieszę, no ale czego się nie robi dla wykształcenia? Weekendy stanowczo powinny być dłuższe.. Przejdźmy teraz to moich zdobyczy listopadowych, które w większości stanowią recenzyjne oraz prezenty czy też wygrane w konkursie, no i oczywiście biblioteczne. Mogę się pochwalić, że w listopadzie kupiłam zaledwie jedną (!) książkę, bo po prostu nie mogłam się oprzeć przed kolejną częścią "Darów Anioła", które na gwałt musiałam przeczytać, bo inaczej moja niecierpliwość nie dałaby mi spokoju.

OD GÓRY:
"Wielcy pisarze"( do matury-pożyczone)
"Miasto upadłych aniołów" Cassandra Clare (kupiona)
"Szukając Alaski" John Green (moja zdecydowana chluba!- wygrane w konkursie u Złodziejki Książek)
"Modern squaw" Piotr Strąk ( od novaeres)
"Iluzja" Barbara Tomaszewska (jw.)
"Jesteś cudem" Regina Brett (od AIM Media)
"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins (prezent)
"W kajdankach namiętności" Piotr Kołodziejczak (wygrane w konkursie u mojerecenzjeksiazek)
"Mroczna połowa" Stephen King (prezent)


OD GÓRY (BIBLIOTECZNE):
"Po zachodzie słońca" Stephen King
"Przeciwko babom" Joanna Chmielewska
"Zamieniona" Amanda Hocking
"Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell
"Dziewczyny wojenne" Łukasz Modelski







Wiem, że jakość zdjęć jest tragiczna, ale robiona telefonem, a niestety nie posiadam smartfona najwyższej jakości- o ile można nazwać to smartfonem :D. Jak tam grudniowe nastroje? Czujecie święta? Znaleźliście coś dla siebie w moich zdobyczach? A może coś szczególnie mi polecacie/ odradzacie?

środa, 27 listopada 2013

Pomysł na... PREZENT!

Jak już wczoraj wspomniałam, wielkimi krokami zbliża się okres przedświąteczny, a co za tym idzie- pogoń za prezentami. Stworzyłam ten post, dzięki natchnieniu jakie mnie napadło po przeglądaniu różnych wpisów tego typu. Mam nadzieję, że "pomysł na.." utrzyma się na blogu i będzie powtarzany cyklicznie. Poniżej kilka, mam nadzieję, przydatnych pomysłów dla mikołajów ( tych małych i tych dużych).


 Tak mniej więcej przedstawia się moja lista życzeń oraz propozycji książkowych na te święta. Serię "Złodziej pioruna" mam zamiar zacząć już od bardzo dawna, nawet powstrzymałam się przed obejrzeniem zekranizowanych części, aby nie psuć sobie niespodzianki, następnie nieśmiertelna "Gra o tron", niestety jestem dumną posiadaczką tylko pierwszej części, więc z chęcią skompletowałabym swoją kolekcję. Stephena Kinga chyba nie muszę przedstawiać "Pod kopułą" i "Ręka mistrza" to książki, które po prostu muszę przeczytać- słyszałam, że są to jedne z najlepszych powieści pisarza, poza tym dodałabym jeszcze "Doktor Sen"(niestety zapomniałam dodać obrazka- mistrz painta to ze mnie nie będzie :D). "Poradnik pozytywnego myślenia" oglądałam w kinie, ale tak mnie zaintrygował, że nie mogę powstrzymać się przed przeczytaniem jej. Na ogół nie lubię książek podróżniczych, ale po wielu pozytywnych i zachęcających recenzjach, nie sposób się im oprzeć, zdecydowałam się na Cejrowskiego, którego wprost uwielbiam dzięki jego programom, w sumie nie musi to być "Afryka zachodnia", a jakakolwiek jego książka- mówię Wam, naprawdę dobry pomysł na prezent. "Kupa wiedzy" niezmiernie mnie intryguje, niekonwencjonalny i oryginalny pomysł, a nawet Ci, którzy na co dzień nie przepadają za czytaniem, za tą wezmą się z chęcią. "Miasto zagubionych dusz" to 5. tom "Darów Anioła", w które ostatnio wkręciłam się bez opamiętania, nie posiadam jedynie tej części, a nie mogę się doczekać, aż się za nią wezmę! Na koniec.."Oczarowanie" o mojej kochanej Audrey Hepburn, którą uwielbiam i byłby to naprawdę świetny prezent.

Mam jeszcze jedno pytanie: Jesteście za czytnikiem ebooków czy raczej przeciw?

Tymczasem znikam,
Buziaki!

wtorek, 26 listopada 2013

Nuda goni nudę, czyli czas na zmiany (?)

Za pasem święta, a wczoraj nawet można było zauważyć odrobinę śniegu, który dał się dziś mocno we znaki pod postacią wszechobecnej chlapy. Nastrój, który mi towarzyszy jest typowo jesienny i dołujący. Katar i ból gardła nie odstępuje mnie nawet o krok. Do tego dochodzi jeszcze stres, który nazywam wczesnomaturowym- uwierzcie, nic przyjemnego, a po dzisiejszym polskim straciłam wszelką nadzieję. Po przeczytaniu tematu starałam wybrać się mniejsze zło i zdecydowałam się na ten oparty o "Lalkę" Prusa. Oby przeżyć do końca tygodnia i jakoś to będzie, później jedynie ponadrabiać wszelkie zaległości i mogę już odpoczywać pełną parą.
Siedząc pod kocem z malinową herbatą w ręku przychodzi wreszcie czas na jakieś refleksje. Boże, ale ja gadam.. Co najmniej jak jakiś filozof, tudzież zakompleksiona kobieta, która ma już sporo przeżyć za sobą. Nic z tych rzeczy moi Drodzy! Otóż zastanawiałam się nad wprowadzeniem codziennego pisania na blogu lub też chociaż kilka razy w tygodniu, tylko.. nie wiem po prostu czy jest dla kogo pisać? Jesteście tu tak właściwie :)? Miło jest czasem wiedzieć, że jednak kogoś to interesuje i mam nadzieję, że jeszcze nie posnęliście! Jeśli nie to zrozumcie biedną maturzystkę, którą dopadł okres późnojesienny. Od grudnia obiecuję poprawę!
Oprócz recenzji chcę wprowadzić również jakieś cykle, tylko z pomysłami na nie jest trochę słabo.. Bo chciałabym żeby było to coś oryginalnego. Macie jakieś pomysły :)?
Przechodząc do jakiś milszych tematów nadchodzi zima, a co za tym idzie- ŚWIĘTA! Wszystkie centra "Last Christmas" czy też z gorącą czekoladą i stosem mandarynek, usiąść na kanapie pod kocem oglądając po raz tysięczny "Kevina". A jak tam Wasze nastawienie?
handlowe i supermarkety będą wypełnione po brzegi bombkami, słodyczami, zabawkami, etc. Niestety z ręką na sercu muszę się do czegoś przyznać, otóż..uwielbiam to! Najchętniej już zaczęłabym ubierać choinkę, nucąc pod nosem świąteczne piosenki, takie jak nieśmiertelne
Jeśli jeszcze nie posnęliście, ani nie zrezygnowaliście z czytania gdzieś tam w połowie, dziękuję, że czytanie takie szmeranie- gderanie i odpowiedzcie mi na nurtujące pytania. Tymczasem idę modlić się o krztę nadziei i przebłysku wiedzy na jutrzejszej próbnej z matmy- co jest nie lada wyzwaniem dla humana!

Trzymajcie się ciepło
Kochani!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Jolanta Mausch- "Motylek"



Autor: Jolanta Mausch
Tytuł: "Motylek"
Wydawnictwo: Novae Res

Piotr, artysta plastyk z burzliwą przeszłością i problemem alkoholowym, mieszka w niewielkim miasteczku w dwurodzinnym domu do którego wprowadza się Magda – młoda pani psycholog podejmująca pracę w Domu Dziecka. Pomimo początkowej niechęci ze strony Piotra stopniowo zaprzyjaźniają się, dzięki czemu mężczyzna podejmuje próbę walki z nałogiem. Niestety tajemnica, którą nosi w sobie Piotr, nie pozwala mu zbliżyć się do Magdy tak bardzo, jak by tego pragnął.

Muszę przyznać, że z pewnością jedna rzecz zaciekawiła mnie już na pierwszy rzut oka- okładka. Niby zwykły motyl, ale im głębiej się wczytując tym bardziej rozumiem głębię przesłania. Motyl kojarzy nam się zazwyczaj z motywem przemiany, tak też jest w przypadku głównego bohatera. Przyglądając się baczniej okładce zauważamy, że tylko jedna połowa owada jest kolorowa, a druga przypomina bardziej ćmę, czy też po prostu wyniszczoną stronę. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale proszę Was, wiadomo że te z bardziej zachęcającą i schludniejszą okładką cieszą oko, a te niewyróżniające się z tłumu po prostu pomijamy.  Autorka (debiutująca zresztą) udowadnia nam, że każdy człowiek jest zdolny do przemiany i odbicia się od dna. Nie chcę zdradzać Wam całej fabuły, bo nie na tym polega moja rola. 
Mausch- bo takie nazwisko nosi autorka tejże książki, jak zdążyłam już powiedzieć, jest osobą debiutującą, a więc z jeszcze większym zapałem chwyciłam po tę powieść. "Motylek" to obyczaj pisany w trzeciej osobie, co nieco utrudniało mi czytanie, bo jednak wolę utożsamiać się z bohaterem, a nie być biernym obserwatorem. 

"Długo całowali się wśród rozedrganych tęczowym blaskiem płatków jaśminu, ciesząc się swoją miłością i magicznym nastrojem wywoływanym przez tę uroczystą chwilę."*

Dużym minusem według mnie była mała realność historii. Nie okłamujmy się, opis miłości jaki zafundowała nam Jolanta Mausch, nie dość że jest dość niedopracowany, co niedorzeczny i po prostu naiwny. Wszyscy dobrze wiemy, jak silnym nałogiem jest alkoholizm, oraz jak ciężko z niego wyjść. Trzeba mieć naprawdę silną motywację i wsparcie. Niestety nikt za nas tego nie zrobi, więc czy możliwa jest dla nas wizja świeżej miłości, która pomaga wyjść (w sposób rzekłabym natychmiastowy) z długoletniego i silnego uzależnienia? Nie sądzę. Chociaż może podchodzę do tego zbyt sceptycznie?
Mimo tego mankamentu wykreowanie bohaterów jest na wysokim poziomie. Ich charaktery są idealnie dopasowane do zaistniałej sytuacji. Jednak czasem ciężko jest się w tym wszystkim zwyczajnie połapać, ale nie martwcie się, drodzy Czytelnicy- z końcem książki wszystko się wyjaśnia i miło zaskakuje. Brawo Pani Mausch- wybroniła się Pani śpiewająco!
Podsumowując książka zaczyna się rodem z bajki, niestety przez kartki przewijają się smutne i mocno refleksyjne sytuacje, przez co czytelnika dopada pewna nostalgia, jednak na końcu dostaje mocnego kopa energetyzującego, który napełnia człowieka pozytywną aurą i nadzieją na lepsze jutro. Jednym słowem- polecam.

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Motylek"

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu, nie miało to jednak wpływu na ocenę książki.

PS:  Jutro zaczynam próbne matury, więc trzymajcie kciuki :)! Na pierwszy dzień- polski. Obiecuję, że wszelkie zaległości nadrobię już w przyszłym tygodniu, gdy ten cały harmider się zakończy i nastanie magia świąt i cudownym przygotowań..:) Poza tym znowu dopadło mnie choróbsko i leczę się na każdy możliwy sposób (macie jakieś sprawdzone domowe sposoby?), ale nastrój poprawia śnieg za oknem i malinowa herbatka.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Anna Frankowska- "Sny"


Autor: Anna Frankowska
Tytuł: "Sny"
Wydawnictwo: Novae Res

Każdy z ludzi stąpających po świecie wie, czym jest sen. Założę się, że nie ma również osoby, która nie przeżyła choć jednej nocy, śniąc o pięknych rzeczach czy też miewała koszmary senne. Sen to dla nas nic nadzwyczajnego, ot zjawisko, które przeżywamy każdej nocy, po czym rano niewiele z tego pamiętamy. Są jednak takie, które zostają w naszych głowach na długi czas. Ich piękno nie pozwala o nich zapomnieć. Co gdyby była możliwość, aby je spełnić? Nie.. Przecież to nie możliwe. A może..?
Sasza to jedna z tych typowych zbuntowanych nastolatek, które stąpają po cienkim lodzie, błądząc niebezpiecznie po krawędzi- ćpa, pije i ma za sobą dwie nieudane próby samobójcze. Brzmi znajomo? Otóż niezupełnie. Ostatecznym wyjściem mogącym pomóc jej w wyjściu z tej trudnej sytuacji, wydaje się być pobyt w ośrodku na zamkniętym leczeniu. Otwiera przed dziewczyną nowe możliwości, odcięcie od dawnych kontaktów oraz szansę na lepsze życie. Z początku wszystko wydaje się iść pomyślnie, jednak do czasu gdy bohaterka uświadamia sobie o mocy jaką posiada- spełnianie ludzkich snów. I od tego momentu zaczynają się schody. Raz lepiej, a raz gorzej. Wiadomo jak to wychodzi. Jako, że na dodatek jestem zrażona do tworzenia tego typu książek przez polskie pisarki (do pisarzy się nie czepiam, bo Sapkowski naprawdę ich nieźle broni), szło mi dość opornie, ale im dalej w las tym lepiej. Autorka w ciekawy sposób obrazuje bohaterów, przy czym stawia im nowe wyzwania. Czy Sasza sobie z nimi poradzi? Tego niestety nie mogę Wam zdradzić, ale nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, że z pewnością się nie zawiedziecie.

„Coś zrozumiałem. Z każdym dniem gdy cię nie było, tęskniłem coraz mocniej. Aż doszedłem do wniosku...” *

Poprzez tytuł może nasunęła się Wam myśl, że książka nuży i po prostu znudzi, czy też uśpi. Nic z tych rzeczy! "Sny" to interesująca pozycja na jesienny wieczór. Pełno w niej nadzwyczajnych historii i opisów, więc z pewnością nie będziecie się nudzić. Czas spędzony z tą opowieścią uważam za mile spędzony i w pełni wykorzystany. Wydarzenia opisywane są z puntu widzenia Saszy, tak więc to ją poznajemy najbardziej. Mimo to momentami strasznie irytowała mnie jej postawa, ponieważ niekiedy była tak niezdecydowana uczuciowo, że jedyne na co miałam ochotę to potrząsnąć ją za ten głupi łeb (przepraszam za wyrażenie, ale naprawdę nie jestem w stanie tego inaczej opisać).
Frankowska w tej książce ukazuje swój bardzo dobry warsztat pisarski oraz umiejętność tzw."lekkiego pióra", dzięki czemu opisy nie są ociężałe, czyta się je płynnie i przyjemnie. Jest to powieść fantastyczna, której nie brak świetnych postaci, posiadających zdolności paranormalne, wątków miłosnych oraz trudnych wyborów. Jednym słowem coś, co młodzież lubi najbardziej. Dlatego też sądzę, że jest to grupa, w której opowieść znajdzie najwięcej fanów.

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Sny"

Dziękuję za możliwość przeczytania wydawnictwu Novea Res. Niemniej jednak nie miało to wpływu na ocenę książki.

PS: Tak właściwie to post zaczęłam właśnie od tego momentu. Sama nie wiem czemu, może dlatego że jestem Wam winna przeprosiny? Tak, myślę że to odpowiedni powód. Przepraszam Was za moją dłuuugą nieobecność, która była spowodowana kilkoma czynnikami: byłam na wyjeździe, przez co nie miałam internetu oraz po prostu w natłoku wydarzeń i nauki, nie potrafiłam znaleźć choć chwili wolnego. Dlatego też ilość przeczytanych książek jest bardzo mała, mam nadzieję że w najbliższym czasie to nadrobię (zaraz po maturach próbnych, które mam w przyszłym tygodniu- OBIECUJĘ!). Jak słowa nie dotrzymam to osobiście możecie wymyślić mi jakąś karę :)! Mam nadzieję, że jeszcze się trzymacie ze mną i mi wybaczycie. Swoją drogą jak tam Wasze nastroje? Bo ja zaczynam wpadać w świąteczne klimaty i odliczam dni do grudnia.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Kevin Powers- "Żółte ptaki"


Autor: Kevin Powers
Tytuł: "Żółte ptaki"
Wydawnictwo: Insignis

Wojna to czas, który zmienia ludzi. Dramatyczne wybory, które należy podjąć natychmiastowo. Jedna sekunda ma wpływ na całe życie. Tam liczą się centymetry, jeden nie w tą stronę gdzie trzeba i nie żyjesz. Książka, która wywołała niebywałą euforię i zamęt w Ameryce. Czy słusznie? Z pewnością. "Żółte ptaki" to powieść o weteranie i jego wspomnieniach z bezdusznej wojny. Wrócił cały i zdrowy, ale czy aby na pewno taki sam? Ciągle przed oczami ma swego przyjaciela. Gdzie nie spojrzy, nieubłaganie wracają wspomnienia. Ameryka imponuje mi z pewnością swoim patriotyzmem oraz tym, że każdy żołnierz jest traktowany z chwałą i szacunkiem. Młodzi chłopcy marzą o tym, aby w przyszłości walczyć za swój naród. Zawód żołnierza jest czymś dumnym, a nie czymś czego należy się wstydzić. Chociaż nikt nie mówi, że jest to łatwa praca..
Wczytując się w książkę Powersa odkrywałam piękno tej lektury. Nie każdy ją zrozumie czy też choćby uszanuje. Mnie obezwładniła swoim pięknem i swoją duszą, która bezpodstawnie zmieniła mnie w pył. Ameryka-Irak-Ameryk-Irak- Ameryka. Tak wyglądała odwieczna podróż weterana, który wstając rano nie był pewien, czy aby zdoła położyć się w tym samym łóżku wieczorem. Nie wiedział czy dożyje powrotu do domu. Na dobrą sprawę sam już nie wie, gdzie jest jego dom. Może został stworzony, aby walczyć? A wojna to jego dom? Jedno jest pewne, obiecał matce swojego przyjaciela, że przywiezie go całego i zdrowego do kraju.

"Nic nie czyniło nas wyjątkowymi. Ani życie. Ani śmierci. Ani nawet przeciętność."*

Nie jest to zwykła opowiastka o wojnie. Kevin Powers zrobił ze swojego debiutu coś, co wydaje się być nieosiągalne- wstrzymał życie teraźniejsze życie czytelnika na rzecz swojej historii. Jest to coś niesamowitego i prawdziwego zarazem. Powieść zawiera dokładnie wszystko to, co powinna zawierać doskonała literatura faktu. Ba! Jest to coś więcej niż literatura faktu, jest to coś prawdziwszego.
Książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie jestem w stanie do tej pory ogarnąć tego, co dzieje się w mojej głowie. Sprawił, że przez pewien moment nie chciałam mieć nic wspólnego ze światem, który nas otacza. Powieść o lojalności, przyjaźni, odwadze i bycia człowiekiem- do końca, bez względu na okoliczności. Nie znać tej książki to jak nie znać samego siebie. Sądzę, że przeczytanie jej powinno być obowiązkiem każdego obywatela, choćby po to, aby docenić wartość życia. Po przeczytaniu "Żółtych ptaków", gdy zobaczę na ulicy żołnierza czy weterana, nisko schylę czoło w podzięce oraz podziwie za to, co robią, aby walczyć o nasz kraj. Nieważne czy jest to Ameryka, Polska czy Niemcy. W takich chwilach ważne jest jedno- duch walki i narodu. Nie jestem godna, aby ocenić tę książkę. Wydaje mi się, że nawet pełne 10 nie jest w stanie jej dorównać. Poza tym, czułabym się dziwnie oceniając prawdziwe wspomnienia weterana wojennego, a nie czystą fikcję literacką.

Ocena:-

*cytat pochodzi z książki pt."Żółte ptaki"

Za książkę dziękuję AIM Media oraz wydawcy.

niedziela, 3 listopada 2013

Podsumowanie i zdobycze października!

Nadszedł czas, gdy w czytelniczek blogosferze wszyscy wstawiają posty podsumowujące miesięczną pracę oraz pochwalenie się swoimi książkowymi zdobyczami. Nie będę tu odstawać od reszty i sama sobie tego nie odmówię. A co! Jak szaleć to szaleć :) Na początek pochwalę się co urozmaiciło moją domową biblioteczkę. Większość z nich to egzemplarze recenzenckie, które i tak starałam się w tym miesiącu ograniczyć. Jak widać nie za bardzo mi się to udało.. Jednak uwierzcie- naprawdę się starałam! Jednak  niektórych naprawdę ciężko sobie odmówić.


Na samej górze widzimy "Lot nad kukułczym gniazdem", czyli klasyk, który planuję wykorzystać w swojej pracy maturalnej. Następnie dwie zdobycze biblioteczne "Miłość alchemika", której jestem niezmiernie ciekawa oraz "Chemia śmierci", którą wybrałam, gdyż po prostu miałam ochotę na dobry dreszczowiec- mam nadzieję, że choć trochę spełni moje oczekiwania. Wydawnictwo Novea Res w październiku zachęciło mnie trzema książkami "Sny", jestem w trakcie i muszę powiedzieć, że książka robi na mnie niezłe wrażenie, ale o tym później, pod nią jest "Motylek"- trudna historia o trudnych ludziach, czyli coś co lubię najbardziej, no i oczywiście "Ostatnia spowiedź. Tom II", której chyba nikomu nie muszę przedstawiać, ostatnio było o niej dość głośno- nie bez powodu. "Dowód" to mój własny zakup, który jest moją chlubą na półce, jest jeszcze przede mną, ale już wiem, że się nie zawiodę. Ostatnimi książkami są "Za horyzont" z serii Uniwersum Metro 2033 oraz "Żółte ptaki", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, do tej pory nie mogę podnieść szczęki z ziemi, a to wszystko dzięki uprzejmości AIM Media i wydawnictwa Insignis.

Uff..To byłoby na tyle. Sporo tego, nie sądziłam, że aż tyle, a zaległości rosną i rosną.. Październik był dla mnie dość owocnym miesiącem. Na pewno pod względem ważnych życiowych decyzji. Muszę się pochwalić, że zostałam oficjalnym dawcą szpiku kostnego DKMS. Jeśli i Wy chcecie podarować komuś życie, nie wahajcie się, zajmie to Wam krótką chwilę, nie boli, a dzięki Wam ktoś może mieć inny los niż śmierć. Więcej informacji na stronie:  http://www.dkms.pl

Jak październik wypadł pod względem liczb?
Przeczytane- 7
Zrecenzowane- 5
Postów- 8

Najlepsza książka- "Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae." Chris Salewicz
Najgorsza książka-  -


W tym miesiącu skupiłam się raczej na jakości książek, niż na ilości. Jednak twierdzę, że nie jest tak źle, biorąc pod uwagę nawał nauki i wszelkich prac dodatkowych, które sobie sama wybrałam. Mówię tu o wolontariacie, w którym czynnie działam już od podstawówki :). Miało być krótko, a wyszło jak zwykle.. Nie zamęczam Was już dłużej. Życzę owocnego i pięknego listopada!


Dobranoc!


środa, 30 października 2013

DYSKUSJA: lajk za lajk/ komć za komć?

Witajcie moi Kochani,

Ostatnio szczególnie moją uwagę przykuło pewne zjawisku. Stawiam, że zresztą dobrze Wam znane. W dobie Internetów oraz facebooka czy też zwykłej blogosfery pojawiła się straszna plaga. Polega ona na lajku za lajk oraz komciu za komć. Już tłumaczę, jeśli ktoś skomentuje Ci post, etc. Ty automatycznie komentujesz jego (I UWAGA!), jeśli ktoś nie zrobi tego Tobie, odwdzięczasz się tym samym. Odrębną sprawa jest z facebookiem, na którym to wyznacznikiem osobowości jest ilość lajków pod zdjęciem danego obywatela. Właśnie naszło mi na myśl pewne wspomnienie z podstawówki i pierwszych blogów na onecie, które posiadał prawie każdy, chociażby po to, aby opisać "jak to fajniutko dziś minął dzionek". Dlaczego akurat o tym mówię? Na takich blogach organizowane były konkursy, a nagrodami w nich były...komenarze. 100 komentarzy za pierwsze miejsce, 50 za drugie i 25 za trzecie. Brzmi znajomo? Według mnie całkiem absurdalnie. Przepraszam, że tak się na Was wyżywam Kochani, ale jestem tym mocno oburzona.
Osobiście nie uznaję ani jednej z tych zasad. Komentuję to co mi się podoba, a i lajków używam sporadycznie. Facebooka utrzymuję tylko w jednym celu- utrzymania kontaktu ze znajomymi. Powiedźcie mi, czy jest coś ze mną nie tak? Może jestem po prostu zbyt staroświecka na takie nowości?


"Jeśli jesteś człowiekiem i właśnie to czytasz- LAJKNIJ!"

poniedziałek, 28 października 2013

Michael Heatley i Drew Heatley- "Kings of Leon: Sex on Fire"



Autor: Michael Heatley i Drew Heatley
Tytuł: "Kings of Leon: Sex on Fire"
Wydawnictwo: SQN

Czym jest tak właściwie sława w dzisiejszych czasach? Czy nie wystarczy jedynie mieć dobrych znajomości czy chociażby syntezatora do zmiany głosu? W takim przypadku nawet nie trzeba umieć śpiewać. Według mnie jest to dramat XXI wieku. Przez takich ludzi, którzy po prostu nas oszukują, inni myślą, że robią tak wszyscy i prawdziwy talent znaleźć jest naprawdę ciężko. Wydaje mi się, że jest to coś na podobieństwo szukania igły w stogu siana. Wśród nieskończonej ilości gwiazdek popowych, na szczęście są jeszcze na tym świecie, którzy nie zapomnieli czym jest muzyka. Jednym z takich zespołów jest Kings of Leon pochodzący z Tennessee. Kwartet składający się z trzech braci i kuzyna, chłopcy noszący jedno nazwisko, tworzący mieszankę klasycznego rocka, grunge'u i nowoczesnego brzmienia.
Na co dzień nie przepadam za biografiami muzyków, którzy wciąż tworzą. Tak wiem- to dziwne, ale tak już mam. Uważam, że tworzenie takich książek jest bezsensowne, gdyż ich historia wciąż trwa, a lektura przecież musi mieć zakończenie. Zespół dwukrotnie koncertował już w naszym kraju, pierwszy raz 2009 roku, a ostatni w bieżącym- 2013. Wszystko to za sprawą nieśmiertelnego Open'er Festival. Niestety nie miałam możliwości uczestniczenia w żadnym z wyżej wymienionych koncertów, czego bardzo żałuję, gdyż lubię posłuchać sobie do poduszki miłego brzmienia muzyków. Chłopcy często są porównywani do U2 czy The Killers. Z początku brzmieli dosyć chaotycznie, aczkolwiek z czasem nawet największe dumy muzyczne naszego świata zaczęły ich doceniać. Stali się inspiracją dla wielu młodych osób, które dzięki nim zaczęli poszerzać swój talent, wierząc w swoje siły.

"Nigdy nie wypuścimy na płycie piosenki, której nie jesteśmy w stanie wykonać na żywo. Jesteśmy zespołem, który przede wszystkim gra koncerty. To w końcu w tym jesteśmy dobrzy i tym się zajmujemy. W najgorszym wypadku chcemy, żeby nasz występ był przynajmniej tak dobry jak krążek. Tak ma po prostu być."*

Biografia opisuje początki zespołu. Ich wspinaczkę po ścianie sławy, aż na sam szczyt. W środku znajdziemy fotografie, które miło urozmaicają całą treść. Napisana w sposób prosty i zrozumiały. Po życiorysach spodziewałam się czegoś chaotycznego, ale to co znalazłam w środku zupełnie od tego odbiegało. Słowa same wpadały mi do głowy i z chęcią przyswajałam coraz to więcej szczegółów, których znajdziemy mnóstwo na poszczególnych kartkach. Widocznym mankamentem jaki udało mi się uchwycić są niestety zbyt duże litery, które owszem przyśpieszają czytanie, ale przez nie wydawało mi się, że autor po prostu nie miał o czym pisać, nie chciał wydać "zbyt krótkiej książki", a powiększenie liter sprawia, że książka wydaje się obszerniejsza. Tu doda jeszcze parę obrazków i wszystko wyjdzie bardzo ładnie i spójnie, czytelnik zadowolony z ilości przeczytanych stron, autor również. Mimo wszystko bardzo miło wspominam przygodę z tym zespołem. Dzięki tej książce miałam szansę głębszego poznania zespołu, który pobrzmiewa w moich słuchawkach już od dłuższego czasu.
Podsumowując, książkę polecam szczególnie fanom zespołu oraz tym, którzy jeszcze nie są do końca przekonani do Kings of Leon. Myślę, że ta książka może zmienić Wasze podejście. Lektura nie pochłonie nam wiele czasu, jest to idealny wybór na coś do poczytania chociażby w drodze do szkoły czy też pracy. Jednak dużo lepiej czyta się ją, gdy z naszych głośników wydobywa się "Use Somebody" czy też "Sex On Fire".

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Kings of Leon: Sex on Fire"


Egzemplarz recenzyjny otrzymany dzięki uprzejmości wydawnictwu SQN, jednak nie miało to wpływu na ocenę książki.

PS: Czy tylko ja tak bardzo tęsknię za świętami i śnieżnym grudniem :)?

wtorek, 22 października 2013

Chris Salewicz-"Bob Marley.Nieopowiedziana historia króla reggae."



Autor: Chris Salewicz
Tytuł: "Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae."
Wydawnictwo: SQN

Każdy chyba miał taki okres w swoim życiu, kiedy szalenie interesował się danym gatunkiem muzycznym. Mój wybór padł na reggae i wszelką fascynację rastafariańskim bytem oraz stylem życia. Dlaczego? Otóż odpowiedź jest prosta. Rytm jaki posiada tego typu muzyka, samoistnie wywołuje w nas klasyczne "bujanie" oraz spokój duszy i umysłu. Przynajmniej tak było ze mną. Chociaż "One Love" oraz "No Women, No Cry" do tej pory znam na pamięć, nigdy nie zagłębiałam się w historie życia wykonawcy. Owszem, wiedziałam podstawowe informacje na temat Boba Marleya, przecież jest to ikona reggae, więc wątpię aby była na świecie osoba, która nie wie któż to taki lub chociaż raz nie zanuciła pod nosem nieśmiertelnych rytmów. W końcu nadszedł czas, że i ja postanowiłam zapoznać się szczegółowo z początkiem nieśmiertelnej muzyki pokoju.

"Pewnej kobiecie jego śpiew tak się spodobał, że dała mu nawet trzy pensy. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam jak mówi o muzyce."*

Według mnie najlepszym wyborem jest najnowsza biografia "Boba Marleya. Nieopowiedziana historia króla reggae" napisanej przez muzycznego dziennikarza, Chrisa Salewicza. Nie jestem jednak pewna, czy użyłabym tu słowa "biografia", ponieważ autor oczywiście skupił się na życiu i twórczości Nesty Roberta Marleya, znanego nam jako "Bob", aczkolwiek dużą część książki zajmuje historia Jamajki, Rastafarian oraz wydarzenia polityczne. Osobiście nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie, dzięki temu dowiedziałam się o wiele więcej, niż przypuszczałam. Nie chcę opowiadać tu doszczętnie tego co znajdziemy w środku, gdyż nie na tym polega moje zadanie, aczkolwiek chcę uświadomić wszystkim jak ważną i wpływową postacią był król Rastafarian. Jego śmierć, po przegranej walce z chorobą, opłakiwały miliony fanów na całym świecie. Lecz zostawił po sobie coś, co nigdy nie przeminie, w naszych sercach zawsze będzie brzmiała nuta jego muzyki, a serce jego piosenek nigdy nie przestanie bić i wciąż będzie trwać. Jest to jedna z tych rzeczy, które tylko utwierdzają mnie o nieśmiertelności pewnych osób. Jak się domyślacie jedną z takich osób jest właśnie Bob Marley, który na kartkach biografii przekonuje nas jak ważne były dla niego takie wartości jak muzyka, rodzina, potomstwo czy też rodzimy kraj. Bob Marley jest dla reggae tym, czym Michael Jackson dla popu- prekursorem i przede wszystkim królem tego gatunku. Na jego muzyce bazują miliony, dzięki niemu wielu odkryło w sobie spokojną i pacyfistyczną stronę duszy oraz przede wszystkim zamiłowanie do muzyki. Bob udowodnił, że muzyka jest czymś więcej, niż tylko spisem nut- jest stylem życia.
Podsumowując, jest to książka obowiązkowa dla fanów muzyki reggae, ponieważ nie wyobrażam sobie, aby ktoś kto uwielbia twórczość króla, nie miała choć jednej biografii w swojej domowej biblioteczce. Dlaczego tak krótko? Otóż powód jest jeden- z tym trzeba się zapoznać na własnej skórze. Muszę się do czegoś przyznać, na początku nie spodziewałam się wiele po tej lekturze, aczkolwiek autor zupełnie odmienił moje zdanie. Sądzę, że po tej przygodzie, coraz częściej i przede wszystkim chętniej będę sięgać po tego typu literaturę.

Ocena: 10/10

*cytat pochodzi z książki pt."Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae"

Egzemplarz recenzyjny zawdzięczam uprzejmości wydawnictwa SQN.

środa, 16 października 2013

Danuta Awolusi- "Na wysokim niebie"



Autor: Danuta Awolusi
Tytuł: "Na wysokim niebie"
Wydawnictwo: SOL

Żyjemy w czasach, gdzie nic co ludzkie nie jest nam obce. Co to oznacza? Właściwie chodzi mi o wszechobecną znieczulicę na świecie. Codziennie przechodzimy obok kogoś, komu w życiu się nie powiodło oraz kwalifikuje się do tzw. niżu społecznego, ale to czy sam fakt, że patrzymy na to sprawia, że to widzimy? Nie sądzę, wydaje mi się raczej, że ludzie po prostu nie chcą tego zauważać, aby przypadkiem nie wzbudzić w sobie krzty współczucia. Każdy z nas pamięta, jak chociażby w szkole za naszych młodych lat, była chociaż jedna osoba, która odróżniała się na tle innych dzieci. Ktoś kto niekoniecznie miał skompletowane podręczniki, czy chociażby czyste ubrania. I co robiliśmy? Zupełnie nic. Ewentualnie pozwalaliśmy żyć takiemu dziecku w spokoju i odosobnieniu. Nigdy jednak nie zgłębialiśmy się w to jak żyje oraz jak wygląda jego życie codzienne. Czy ma jakieś szczególne zainteresowania? A może niepowtarzalny talent?
Zacznijmy od początku. Autorka książki- Danuta Awolusi jest absolwentką Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach na Wydziale Filologicznym. Oprócz książek zajmuje się również pisaniem nagradzanego bloga krytycznoliterackiego "Książki Zbójeckie". Na co dzień miłośniczka literatury, wokalistka w chórze gospel- wydaje mi się, że właśnie to wpłynęło na tak wielką wrażliwość jaką posiada, organizatorka akcji czytelniczych dla blogerów- jednym słowem "swój człowiek" :).

"Byłam ptakiem, który chociaż miał trudne, samotne życie, jednak pozostawał wolny i mógł kierować swój lot, gdzie tylko zapragnął."*

Przenieśmy się do naszej niedalekiej przeszłości. Pamiętacie jak z każdym problemem przychodziliście do mamy, aby wtulić się w jej ciepłe objęcia? Gdy wracaliście ze szkoły czekał na Was ciepły obiad, a każda pozytywna ocena była nagradzana, chociażby lepkim całusem. Teraz wyobraźcie sobie, że nigdy tego nie zaznaliście. Nigdy nie doświadczyliście matczynej miłości oraz ciepła domowego ogniska. Nikt nigdy na Was nie czekał, nikogo nie obchodził co robicie popołudniami, czy chociażby jak Wam idzie w szkole. Jednym słowem- samowolka. Cieszycie się? W pewnym stopniu dla dziecka jest to powód do dumy- nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani nikogo pytać się o pozwolenie. Dokładnie tak było z Anią- bohaterką książki. Dziewczynka pochodziła z biednej rodziny. Matka po dwóch zawałach, zupełnie niezainteresowany życiem ojciec oraz bracia, którzy już w młodym wieku okazują zdemoralizowaną postawę. Ania jest zdana tylko na siebie, nie mając pieniędzy na nic, nie odczuwa potrzeby zakupu drogich ciuchów czy chociażby kosmetyków. Według niej 7 złotych to majątek, za który można kupić rzeczy niewyobrażalne. Jednak jest coś na czym zależy jej jak na niczym innym- książki. Młoda dziewczyna została doceniona przez miejscową bibliotekarkę, która jako jedyna nie zwracała uwagi na jej status oraz zapach i wygląd. Dostała od niej szansę na lepsze życie albo chociażby oderwanie się od szarego dnia. Ania całkowicie zatraca się w lekturach. Z czasem w jej życiu pojawiają się osoby, które całkowicie zmieniają jej życie. Począwszy od pana Maksymiliana, poprzez klowna, aż do Tobiasza- nowy obiekt drwin w szkole. Wszyscy znacząco wpływają na bieg losów dziewczynki. Podczas tej niebywale wciągającej lektury odkryłam pewną ciekawą zależność. Jest to książka o dziewczynce, która zmieniła swoje życie dzięki...książkom. Danuta Awolusi pokazuje jak wielką wartość w życiu każdego człowieka, zwłaszcza młodego, mają historie jakie ktoś nam podsuwa. Niewątpliwie za sprawą pani bibliotekarki Ania odnajduje swoje wartości, a co najważniejsze odkrywa czym jest przyjaźń. "Na wysokim niebie" to opowieść o zmaganiach młodej osoby z wielką samotnością, problemami ludzi dorosłych oraz nadziei. Powieść pokazuje nam, że nigdy nie jest późno na zmiany oraz nie należy oceniać po pozorach. Autorka bezkompromisowo udowodniła, że nigdy nie należy tracić nadziei.
Podsumowując, piękna historia dla ludzi pragnących oderwania się na kilka stóp od ziemi oraz tych, którzy chcieliby choć trochę zbliżyć się w stronę słońca zwanego nadzieją. Dzięki tej lekturze nigdy nie zwątpię w ludzką siłę, która nie powinna nas opuszczać nawet w tych najmniej oczekiwanych momentach. Polecam wszystkim, bez dwóch zdań.

Ocena: 8/10

*cytat pochodzi z książki pt."Na wysokim niebie"

Książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawcy.

czwartek, 10 października 2013

Katee Robert- "Szczęśliwa zamiana"



Autor: Katee Robert
Tytuł: "Szczęśliwa zamiana"
Wydawnictwo: Amber

Na rynku, aż mnoży się i wylewa z półek książek "like 50 shades greys". Co to znaczy? Po nieopisanym sukcesie jaki odniosła autorka tej bestsellerowej trylogii, powstały powieści  wzorujące się na pierwowzorze. Wiele razy już to mówiłam, ale nie zawaham się powtórzyć tego jeszcze raz: "Grey" był dla mnie niewątpliwą porażką i wcale nie chodzi to o tematykę, a o sposób wykonania. Aczkolwiek nie o tym będę tu mówić, a o "Szczęśliwej zamianie", która króluje na jako jedna z lepszych książek na wzór tejże trylogii. I wiecie co Wam powiem? Według mnie jest to wreszcie jedna z tych książek, którym warto poświęcić te kilka godzin. Historia może i owszem jest oklepana, ale sposób wykonania i potoczenia się całej akcji jest niebywale zaskakujący i wciągający.
Zacznijmy od początku. Książka opowiada o młodej, nieco nieśmiałej i niewierzącej w siebie Ellen. Czyżby? Nie sądzę, aby nieśmiała i niewierząca w siebie kobieta zdobyłaby się na taki krok, jaki zrobiła bohaterka. O czym mowa? Otóż Ellen postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i ruszyła do boju. Rzekłabym "być albo nie być" lub też "nie ma nic do stracenia". Bohaterka zakochana w swoim szefie postanowiła ujawnić się w dość nietypowy sposób, weszła do jego mieszkania ubrana w skąpą bieliznę, zakrywając ją tylko płaszczem oraz weszła mu do łóżka. Jednak plan nie do końca się powiódł. Owszem, trafiła do łóżka szefa, ale spotkała w nim.. jego brata. Gabe- całkowite przeciwieństwo ułożonego i ustatkowanego Nathana, wytatuowany mężczyzna z półki "niegrzeczni i niebezpieczni".

„W romansach wszystko jest łatwiejsze, bo wiadomo, że zawsze, choćby nie wiadomo co, wszystko dobrze się skończy. W prawdziwym życiu rzadko tak bywa.”*

Według mnie "Szczęśliwa zamiana" niewiele ma wspólnego z powieścią erotyczną, owszem znajduje się tam kilka scen namiętnego seksu, ale bardziej pasuje na półkę z romansami obyczajowymi. Bohaterka zmaga się z trudnym wyborem, między złym bratem z którym wydaje się nie mieć żadnej przyszłości, a dobrze ustawionym Nathanem, który pewnie mógłby zapewnić jej godną przyszłość. Co wybierze Elle? Jak potoczy się akcja? Nie chcę zdradzić Wam całego przebiegu akcji, żeby przypadkiem nie zabrać frajdy z odkrywania kolejnych sekretów i perypetii kobiety.
Cieszę się, że ta książka miała niewiele wspólnego z "50 twarzami Greya", który budzi kontrowersje oraz zarówno pochlebne jak i negatywne opinie. Powiem jedno: tę serię albo się kocha albo się jej nienawidzi. Innej opcji nie ma. "Szczęśliwa zamiana" jest książką lekką i niewymagającą wybitnego myślenia. Ot tak, odmóżdżająca, przyjemna powiastka. Niemniej jednak nie żałuję czasu spędzonego z tą książką. Uważam, że przypadnie do gustu kobietom, które poszukują ciekawych i zaskakujących opowieści miłosnych oraz tym, którzy po prostu chcą przeczytać jakąś lekką i przyjemną powieść. Oczywiście, wszystko ma swoje wady i zalety, ale postanowiłam nie wspominać tu o tych pierwszych. Dlaczego? Otóż dlatego, że stwierdziłam iż nie należy dużo wymagać od tego typu powieści. Jest to po prostu miłe oderwanie od codzienności i ciężkich wymagających myślenia tomisk.

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki pt."Szczęśliwa zamiana"

środa, 9 października 2013

Gorące premiery wydawnictwa Insignis!

-1-

Piotr Rogucki interpretuje „Żółte ptaki” Kevina Powersa
Miała już miejsce polska premiera powieści Kevina Powersa „Żółte ptaki”. W ślad za nią na rynek trafi audiobook. Interpretacji prozy Powersa podjął się Piotr Rogucki, lider zespołu Coma. Zainspirowany dziełem Powersa, Rogucki nie tylko nagrał tekst książki, ale postanowił stworzyć krótkie impresje muzyczne ilustrujące fabułę, które zostaną wykorzystane na audiobooku „Żółte ptaki” jako tło. Co więcej, lider Comy skomponował muzykę i wykonał motto powieści Powersa – tradycyjną piosenkę marszową „Żółty ptak”, której wymowa w zestawieniu z przesłaniem książki, staje się wstrząsająca.


Audiobook „Żółte ptaki” Kevina Powersa w interpretacji i z impresjami muzycznymi Piotra Roguckiego już niedługo na rynku. Niebawem zaprezentujemy jego fragmenty, a już teraz gorąco zachęcamy do lektury tej wyjątkowej książki, która zachwyciła recenzentów i krytyków, również w Polsce. Uznana przez wielu jako wybitne dzieło literatury wojennej książka Powersa jest jedną z najgłębszych,  najbardziej przejmujących, a przy tym najpiękniejszych powieści swojego gatunku. „Żółte ptaki” Kevina Powersa swoją mocą przekazu obezwładniają i pozostawiają w głębokiej refleksji.

-2-

Premiera „Za horyzont”, wyczekiwanej powieści Andrieja Diakowa, ukazującej się w ramach międzynarodowego projektu autorstwa Dmitrija Glukhovsky’ego Uniwersum Metra 2033.
Już dziś do księgarń trafia gorąco wyczekiwana książka Andrieja Diakowa „Za horyzont”. Wieńczy ona trylogię, na którą składają się także bardzo dobrze przyjęte przez czytelników powieści „Do światła” i „W mrok”.
„Za horyzont” to prawdziwa postapokaliptyczna odyseja! Taran, Gleb, Aurora, Gienadij, Migałycz, Bezbożnik i Indianin pokonując żywioły i liczne zagrożenia odbywają niemal niemożliwą podróż na kraj świata, by szukać nadziei dla zniszczonej Ziemi, nadziei dla resztek ludzkości.
Wydawnictwo Insignis zaprasza na pokład Maleństwa w fascynującą podróż za horyzont!
Polecamy czwarty, ostatni już fragment książki – także do odsłuchania w niezapomnianej interpretacji Krzysztofa Banaszyka.




I jak? Znaleźliście coś dla siebie? Ja osobiście nie mogę doczekać się drugiej pozycji :).

PS: Właśnie rozłożyła mnie choroba, niestety poległam z zapaleniem gardła i zatok. Cała rodzina odetchnęła z ulgą, gdyż po prostu odebrało mi głos i chociaż mają chwilę ciszy w domu :). Tak więc z powodów wytłumaczalnego nadmiaru czasu będę nawiedzać Was codziennie, gdyż właśnie nadrabiam wszelkie zaległości Kochani :)!

niedziela, 6 października 2013

STOSIK-zdobycze wrześniowe!

Jak co miesiąc przyszedł czas na podsumowanie swoich działań, a co za tym idzie wstawienie tego, co czytelnicy kochają najbardziej, czyli stosika książkowego. Wrzesień był dla mnie wyjątkowo owocny w zdobycze, z których jestem bardzo dumna. Największym i najmilszym odkryciem było rozpoczęcie przygody z serią "Dary anioła", od której właśnie nie mogę się oderwać i jestem nią zauroczona. Po przeczytaniu pierwszej części, którą zdobyłam w bibliotece, niezwłocznie udałam się do księgarni po kolejną! Przejdźmy do konkretów, oto co udało mi się zdobyć we wrześniu:


Wszystkie pozycje świetnie widać na zdjęciu,więc nie będę się rozdrabniać na każdej z osobna. Większość z nich stanowią książki recenzenckie, wyjątkiem są 3 książki na samej górze: ''Miasto popiołów", "Papierowe miasta"(perełka!) oraz "Dowód".

Czy coś szczególnie przypadło Wam do gustu?

PS: Przepraszam, że tak krótko, ale mam masę roboty, które niestety wywołuje klasa maturalna oraz co za tym idzie- brak czasu. Postaram się wchodzić na bloga jak najczęściej- jeśli oczywiście chcecie, abym nadal tu była :). Bo przecież chyba po to tu jestem- dla Was.

wtorek, 1 października 2013

Thomas Petersin- Ogrodnik szoguna



Autor: Thomas Petersin
Tytuł: "Ogrdnik szoguna"
Wydawnictwo: Novae Res

Po famie jaka nastąpiła po wydaniu rzekomo bestsellerowej trylogii o Greyu, autorzy na całym świecie złapali haczyk i postanowili zbudować sławę swojej książki na powstałym już sukcesie. Pomysł całkiem dobry, aczkolwiek co za dużo to nie zdrowo. Zacznijmy od "50 twarzy Greya", które mam już za sobą i obiema rękoma i nogami podpisuję się pod twierdzeniem świetnie opisującym tę książkę w jednym zdaniu. Jakie to zdanie? "Zmierzch dla niedorżniętych kur domowych". Nie żebym miała coś do literatury erotycznej, bo naprawdę czasem lubię czytywać takie historie dla rozluźnienia i rozbujania wyobraźni, ale to co wydała E.L.James niestety nie dosięga jej nawet do pięt. 

,,Nie traktuj tego dosłownie-to tylko zabawa, alegoria, gra. Jak wszystko między nami. Całe życie jest grą. Ci, którzy myślą inaczej, kończą w szpitalu albo w prosektorium’’.*

Przez długi czas zabierałam się do napisania tej recenzji, ponieważ nie wiedziałam jak posklejać pojedyncze słowa, które kotłowały się w mojej głowie. Wszystko można zrozumieć, brak weny twórczej również, ale ludzie kochani! Jak można stworzyć coś, co każdą swoją stroną, aż krzyczy czymś co już dobrze znamy.. Pejcze, kajdany, niewolnice- każdy z nas dobrze to zna, chociażby z wyżej wymienionej trylogii, lecz mimo to muszę przyznać, że Autor wybronił się tym co znalazłam w środku. Główny bohater "Ogrodnika Szoguna" jest Panem, który ma pod niewolą kobiety, które swobodnie można nazwać jego zabawkami. Nie przesadziłabym stwierdzeniem, że dla Pana nie ma różnicy między kobietą, a rzeczą. O dziwo jest to powieść napisana przez mężczyznę, więc wydaje mi się, że wszystko było bardziej wiarygodne. Relacje Pan- sługa były ściśle określone, sługa nie mógł wykonywać żadnych czynności bez wcześniejszego skonsultowania się z Panem. Ograniczenie wolności jednostki to łamanie podstawowego prawa do życia, aczkolwiek te kobiety same się na o zgadzały. Dlaczego? Z poczucia podniecenia i rozemocjonowania wewnętrznego? Takie zachowanie mogę zrozumieć do pewnego stopnia- wszystko jest dla ludzi, ale w umiarze. Dać się zniewolić mężczyźnie, który nawet nas nie szanuje oraz wiedząc, że nie jesteśmy jedyne- to dla mnie przekroczenie cienkiej granicy między fetyszem do przyjęcia, a ciężkim odchyleniem psychicznym.  
Tomisko jest dość opasłe przez co książka przeleżała u mnie pewien czas na półce, nim po nią sięgnęłam- liczy sobie bliski 650 stron! Mimo wszystkich wad jakie wyłapałam- nie można też pominąć wielu literówek, które jestem w stanie jednak odpuścić, muszę przyznać, że po pewnym czasie akcja wciąga czytelnika i zapewnia mu kilkugodzinną przeprawę przez losy bohaterów. Naprawdę wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale Autorze- czy na jednej stronie musiało znajdować się tak wiele wydarzeń, według mnie było tego trochę za dużo, nie dało się uniknąć przepychu treści.
Podsumowując "Ogrodnik szoguna" nie jest erotykiem na skalę światową, aczkolwiek z pewnością znajduje się na wyższej półce, niż "50 twarzy Greya". Okładka zarówno intryguje jak i zachęca- połączenie czerni z różem wypadło naprawdę dobrze. 

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki pt."Ogrodnik szoguna"

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję wydawnictwu Novea Res.

czwartek, 26 września 2013

WYNIKI KONKURSU!

Był to pierwszy konkurs jaki zorganizowałam, nagrodą była niespodzianka. Co nią było? Książka ze specjalną dedykacją ode mnie, która mam nadzieje przypadnie do gustu zwycięzcy. Uznałam, że skoro konkurs był wyjątkowy, bo z okazji urodzin bloga to i nagroda musi być wyjątkowa..:)

OTO NAGRODA:

Zwycięzcę wyłoniła maszyna losująca w postaci kielicha z karteczkami:


Żeby nie przedłużać.. 
ZWYCIĘZCĄ JEST...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

Clary gratuluję Ci wygranej i skontaktuję się z jeszcze dziś z Tobą drogą mailową, aby nagroda mogła do Ciebie jak najszybciej powędrować!

niedziela, 22 września 2013

Pół-rocznica+ KONKURS!

Aż trudno uwierzyć, że to już pół roku! Czas minął tak szybko, że nawet nie zauważyłam kiedy się w to tak wdrążyłam. Aktualnie nie wyobrażam sobie życia bez bloga i zamierzam Was zamęczać moimi wypocinami jeszcze jakiś czas- bliżej nieokreślony. Miejmy nadzieję, że będzie to trwało jak najdłużej. Powinny być świeczki, szampan i tort- lub chociaż jego połowa :). Aczkolwiek wolę uczcić to w inny sposób, ponieważ do tego dochodzi druga okazja, która niezmiernie mnie ucieszyła. Otóż.. Books lover ma 100 obserwatorów! To wszystko nie może obyć się bez konkursu dla Was kochani, bo przecież gdyby nie Wy- blog nie miałby prawa bytu. Można pisać dla siebie, ale od tego są raczej notatniki schowane w głąb szuflady. Zaś blogi są po to, aby dzielić się swoimi spostrzeżeniami z innymi. Dzięki Wam kochani, mam z kim się dzielić :)! Jeszcze raz bardzo Wam za to dziękuję i mam nadzieję, że wytrwacie ze mną kolejne rocznice i te pół-rocznice również.

W ciągu pół roku blog zyskał:
obserwatorów- 100
wyświetleń- 4866
postów- 57
komentarzy- 345

Dziękuję Wam jeszcze raz za to, że jesteście!

KONKURS!

Przejdźmy do konkursu. Na czym będzie polegał? Jako, że jest to jubileuszowy konkurs wystarczy napisać w komentarzu "Zgłaszam się+ mail". Nagrodą w konkursie będzie niespodzianka ufundowana przez autora bloga, czyli mnie :). Obiecuję Wam, że nie pożałujecie. Wygranego wylosuję poprzez losowanie. Zgłoszenia przyjmuję do środy do północy. Wyniki zostaną ogłoszone w czwartek zaraz po wylosowaniu zwycięzcy.

ZASADY:
1. W celu zgłoszenia chęci wzięcia w konkursie należy napisać w komentarzu "Zgłaszam się+ adres mail", posiadanie bloga w obserwowanych oraz polubienie na facebooku( aczkolwiek obserwowanie i polubienie nie jest konieczne- zależy od chęci, jest to jedynie dobra wola kandydata),
2. Zgłoszenia przyjmuję do środy (tj. 25.09) do północy,
3. Zwycięzca zostanie wyłoniony poprzez losowanie,
4. Wyniki zostaną ogłoszone w czwartek około południa,
5. Nagrodą w konkursie jest niespodzianka wybrana przez organizatora.

Jeszcze bardzo Wam dziękuję i zachęcam do brania udziału w konkursie. Tymczasem ja idę świętować pół-urodziny Books lover!

czwartek, 19 września 2013

Magdalena Kawka- Wyspa z mgły i kamienia



Autor: Magdalena Kawka
Tytuł: "Wyspa z mgły i kamienia"
Wydawnictwo: MG

Słońce, piaszczysta plaża, morska bryza.. Marzenie wielu osób, prawda? Najlepiej byłoby gdyby taka pogoda trwała cały rok, a zmartwienia odchodziłyby same. Julia jako kobieta, która już wiele przeżyła postanawia zostawić swoje dotychczasowe życie i zrobić coś dla siebie. Idea jest piękna- w końcu każdemu coś się należy, a bohaterka pokazuje, że nie należy odkładać swoich planów na przysłowiowe "potem", które przecież nigdy nie nadejdzie. Kobieta przekazuje nam jedną ważną myśl, o której nie powinniśmy zapominać- wszystko jest możliwe i to co masz zrobić jutro, zrób dziś. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe jak nam się wydaje.. W końcu przecież to książka, której musi towarzyszyć jakaś akcja, choćby minimalna. Tak więc Julia już na samym początku swojego pobytu na rajskiej wyspie nie może odpocząć. Wszystko bowiem komplikuje pewien ranny mężczyzna, któremu kobieta decyduje się pomóc, jednak poszkodowany za wszelką cenę nie chce zgodzić się na trafienie do szpitala.. W sumie mogłabym rzec, że od tego momentu zaczyna się cała akcja, Julia zostaje wplątana w sprawę, która sięga czasów II wojny światowej! Przeciwnicy literatury historycznej- nie obawiajcie się, powieść jest obyczajowa i naprawdę dobrze się ją czyta, a wątek historyczny wcale nie jest rozległy, aczkolwiek jest bardzo ważny.
Choć było to moje pierwsze spotkanie z twórczością Magdaleny Kawki, autorka zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Czym? Ogromem opisów, które były bardzo obszerne i obrazowe widziane oczami Julii. Momentami czułam się tak, jakbym znajdowała się obok bohaterki na piaszczystej plaży Krety.
Jednym zasadniczym błędem jest niedopracowany wątek kryminalny, który wydawał się zupełnie niepotrzebny, ponieważ finał miał nijaki. Jednak całość świetnie reguluje te niedociągnięcia.

''Opoka, skała, matka, na której opiera się istnienie rodziny, a która w głębi duszy chciałaby być wiatrem, co przyleci znad gór.''*

Lekturę uważam za bardzo ciekawą i udaną, ponieważ postawa Julii wiele mnie nauczyła. Przede wszystkim bezgranicznego oddania dla rodziny. Kobieta całe swoje życie poświęcała swoim córkom i im dzieciom. Wcześniej nawet nie pomyślała o swoich potrzebach, bagatelizowała je dla bliskich. Jednak bohaterka udowadnia, że kobiecie po pięćdziesiątce też się coś należy od życia, że jej jedyną rolą nie jest rola babci, wychowującej wnuki. Każdy przecież ma jedno życie i ma je po to, aby spełniać swoje marzenia.
Książkę polecam wszystkim kobietom, które zwątpiły, że ''coś im się od życia należy'' oraz wszystkim tym, którzy mają ochotę na krótką podróż na Kretę. Naprawdę polecam tę lekturę i podpisuję się pod nią rękoma i nogami, poprzez wartką akcję i bogate opisy, Magdalena Kawka zapewnia nam mile spędzone godziny pod kocem z herbatą w ręku i dzięki niej możemy poczuć słońce na twarzy, nawet w tak deszczowe dni jak dzisiejszy.

Ocena: 8/10

*cytat pochodzi z książki pt."Wyspa z mgły i kamienia"

Książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawnictwa MG.

niedziela, 15 września 2013

Niedzielne lenistwo- DYSKUSJA

Postawiłam na niedzielę. Sądzę, że każdy z nas ma czas i chętnie zwalczy niedzielną nudę. Co Wy o tym sądzicie? Podoba Wam się pomysł niedzielnych dyskusji? Postanowiłam urozmaicić czymś blog, bo przecież gdybym wstawiała tu tylko recenzje i podsumowania miesiąca, byłoby tu dość smutno i szaro. A tak, dam nam możliwość bliższego poznania i rozwiania wszelkich smutków i przede wszystkim jesiennej chandry, która niebezpiecznie zbliża się wraz z pogodą.
No właśnie chandra.. Czy uważacie, że jest nieodłączną częścią jesieni? Moim zdaniem wcale tak być nie musi. Według mnie jest to jedna z najpiękniejszych pór roku- złota polska jesień. Brzmi cudownie, prawda? Kolorowe dywany liści, cudowne zapachy przetworów domowych oraz oczywiście deszczowe wieczory z książką i czekoladą w ręku. Nie wiem jak to możliwe, ale właśnie teraz znajduję najwięcej czasu na nadrabianie książkowych zaległości.. Wszyscy raczej robią to w wakacje, a u mnie wręcz przeciwnie- narobiłam sobie wtedy najwięcej zaległości.
Może teraz krótkie zasady tej całej "zabawy", chociaż nie przeczę, czasem będą poważne tematy. Według mnie powinny pojawiać się tu dosyć często. Jako tako nie ma stałych rygorystycznych zasad, przecież to nie wojsko, a lekkie dyskusje :). Przede wszystkim proszę Was o zostawianie pod ostatnim postem dyskusyjnym propozycji tematów na jakie chcielibyście porozmawiać i oczywiście swojego zdania na temat w powyższym poście.
Przepraszam, ale dziś będzie ogólny misz masz z racji tego, że jest to po prostu post organizacyjny. A jak sami dobrze wiecie- najwięcej przy tym roboty :)
Chciałam dziś z Wami porozmawiać o wymianach książkowych. Czy uważacie, że jest to dobry pomysł? Moim zdaniem jest to doskonały pomysł na bliższe poznanie się, aczkolwiek byle komu mojej książki bym "nie wypożyczyła". Dlaczego? Otóż dlatego, że czasem owe pożyczki nie wracają, a ślad po danej osobie zaginął. Ostatnio wpadł mi nawet pewien pomysł do głowy, aby taką pożyczkę zorganizować. Oczywiście nie byłoby to pewnie na wielką skalę, a wszystko trzeba by było jeszcze ustalić. Chciałabym po prostu dowiedzieć się czy byłby ktoś chętny? :) Piszcie swoje zdanie i propozycję na kolejną niedzielę!

czwartek, 12 września 2013

English matters- nauka języka



Dla każdego człowieka uczącego się w XXI wieki jednym z najważniejszych priorytetów jest nauka języków. Szczególnie stawiamy na angielski. Dlaczego? Jest to język uniwersalny- każdy go zna, więc bez problemu porozumie się z kimś za granicą. Wielkim utrudnieniem jest nieznajomość tego języka, choćby w podstawie. Właśnie dla takich osób powstają czasopisma, które mają na celu naukę angielskiego w przyjemny sposób- poprzez ciekawe artykuły i dość zrozumiałe słownictwo.
Bardzo zależy mi na doszlifowaniu mojej znajomości angielskiego, więc bez zastanowienia sięgnęłam po "English matters". Drugim powodem dla jakiego sięgnęłam po ten magazyn był zachęcający artykuł na temat Jennifer Lawrence, która grała w "Igrzyskach śmierci". Jedynym minusem jaki posiada te czasopismo jest dość wysoka cena oraz to, że jest to dwumiesięcznik.
Zacznijmy od początku. Artykuły czytałam z zapartym tchem i nawet średnia znajomość angielskiego nie przeszkodziła mi w rozumieniu tekstu, gdyż trudniejsze słówka znajdują się w słowniczku na dole strony. Myślę, że jest to idealny wybór dla tych, którzy poszukują przyjemnego sposobu na naukę oraz są rządni nowych i ciekawych informacji. Miłośnicy kultury brytyjskiej z pewnością już dawno zapoznali się z tym numerem. Niektórzy wolą czerpać informacje z nudnych podręczników, wypełnionych sztywnymi schematami, jednak ja wolę sięgnąć po magazyny, które zawierają ciekawe artykuły z historii, kultury czy też życia codziennego. Dodatkowym udogodnieniem są dołączone do niektórych tekstów nagrania MP3.
Co jeszcze? Zwolennicy mody również znajdą coś dla siebie w artykule poświęconym Jasperowi Conranowi- brytyjskim projektancie mody. Szerokie pasmo ciekawych tekstów zawiera wszystko czego młody człowiek potrzebuje- począwszy od świata filmu, przez podróże, aż po historię. Czas spędzony na czytaniu uważam za naprawdę miły i subtelny. Nigdy nie sądziłam, że nauka może być przyswajana w tak przyjemny sposób!
Każdy numer jest podzielony na siedem kategorii: aktualne informacje, tematyka społeczna, kultura, ochrona środowisko, hobby, podróże, słownictwo. Sporo tego, prawda? Dlatego też uważam, że jest to idealne czasopismo dla każdego. A może nie jesteście zwolennikami angielskiego, ale ciekawią Was inne języki? Nie ma problemu! Wydawnictwo colorful proponuje również naukę takich języków jak: niemiecki, hiszpański, francuski oraz rosyjski. Ba! Nawet dla biznesmenów coś się znajdzie, między innymi: Businnes English. Ja zamierzam być wierną czytelniczką tego magazynu. A jakie jest Wasze zdanie?

Ocena: 9/10

Za egzemplarz dziękuję wydawcy- Colorful media.

środa, 11 września 2013

Agnieszka Łaska- Magiczna Tajemnica


Autor: Agnieszka Łaska
Tytuł: "Magiczna Tajemnica"
Wydawnictwo: Novae res

Już na samym początku moi kochani Czytelnicy muszę Was bardzo przeprosić, że za tę recenzję zabierałam się tak długo, ale nigdy nie miałam aż takiego dylematu, żeby kompletnie nie wiedzieć co o książce napisać. Godzina- tyle zajęło mi przeczytanie bardzo krótkiej książki jaką była "Magiczna Tajemnica", a ja i tak uważam, że to zbyt wiele zmarnowanego czasu. Tak, niestety nie mogę inaczej tego nazwać.. Bardzo chciałabym wykrzesać z tej książki cokolwiek, ale nie potrafię.

"Posłaniec odleciał, a my ruszyłyśmy do naszego strumyka, aby nacieszyć się  pięknem leśnego krajobrazu. Dotarłyśmy tam w kilka anielskich chwil."*

Zacznijmy od początku. Agnieszka Łaska próbuje wprowadzić nas w świat fantastyki, coś pomiędzy światem ludzi, a aniołów. Głównymi bohaterkami są dwie dziewczyny- nastolatki, które prowadzą podwójne życie. Co to znaczy? Obie są zarówno aniołami, jak i zwykłymi ludźmi. Nocami przebywają w anielskim świecie, zaś za dnia prowadzą normalne życie. Poznajemy bohaterki w szczególnym dla nich czasie, w dniu pasowania na Anioła Stróża, niestety same nie mogą nimi zostać, dlatego też wszystkiemu przypatrują się z boku. Uwaga zaskoczenie! Nadszedł czas wyboru osoby, która obroni ich wspaniały świat przed złymi osobnikami. Zgadnijcie kogo wybiorą? Bingo! Jestem pewna, że zgadliście.. Przez te kilkadziesiąt stron dziewczyny poszukują magicznego przedmiotu, który muszą wrzucić do magicznej studni, aby niebezpieczeństwo minęło. Uważacie, że przesadzam z używaniem słowa "magiczne" i "anielskie"? W takim razie sięgnijcie do książki. Autorka używa tych przymiotników co najmniej kilka razy na jednej stronie!
Jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się czytać książki, która jest napisana tak banalnym językiem. Czułam się jakbym czytała wypociny dziewczynki z podstawówki. Przepraszam pani Agnieszko, uważam że ma pani wiele potencjału, ale niestety nie dało się go zauważyć w tej książce. Skąd ta pewność o pani umiejętności pisania? Po przeczytaniu "Wprowadzenia"( czyli wstępu autora) byłam zachwycona i oczarowana językiem i formą jaką tam znalazłam. Idea była piękna- siła przyjaźni, która przetrwa wszystko i będzie z nami zawsze. No nic.. każdy ma wzloty i upadki. Tu niestety jest upadek, ale przecież aby znaleźć się na szczycie trzeba mieć pod górkę.
Rozmyślałam i rozmyślałam, w czym tkwi problem. Uważam, że autorka chciała zamieścić zbyt wiele w tak małej książeczce. Poza tym.. język- według mnie nie do czytania. Co kilka stron wybuchałam gromkim śmiechem z banalności sytuacji.
To by było na tyle. Naprawdę nie chciałam wyżyć się na tej książce i przepraszam jeśli komukolwiek dałam to odczuć, ale inaczej nie potrafiłabym przekazać mojej opinii na temat "Magicznej Tajemnicy". Dopóki nie przeczytałam tej książki, sądziłam że nie da się napisać książki poniżej poziomu "50 twarzy Greya", ale uwierzcie mi- przy tej książeczce mogłabym ją uznać za dobrą. Komu mogłabym polecić tę książkę? Myślę, że mogłaby sprostać wymaganiom 10-letnich dziewczynek, które łakną nastoletnich historii.

Ocena:1/10

*cytat pochodzi z książki pt."Magiczna Tajemnica"

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu.