Autor: Michael Heatley i Drew Heatley
Tytuł: "Kings of Leon: Sex on Fire"
Wydawnictwo: SQN
Czym jest tak właściwie sława w dzisiejszych czasach? Czy nie wystarczy jedynie mieć dobrych znajomości czy chociażby syntezatora do zmiany głosu? W takim przypadku nawet nie trzeba umieć śpiewać. Według mnie jest to dramat XXI wieku. Przez takich ludzi, którzy po prostu nas oszukują, inni myślą, że robią tak wszyscy i prawdziwy talent znaleźć jest naprawdę ciężko. Wydaje mi się, że jest to coś na podobieństwo szukania igły w stogu siana. Wśród nieskończonej ilości gwiazdek popowych, na szczęście są jeszcze na tym świecie, którzy nie zapomnieli czym jest muzyka. Jednym z takich zespołów jest Kings of Leon pochodzący z Tennessee. Kwartet składający się z trzech braci i kuzyna, chłopcy noszący jedno nazwisko, tworzący mieszankę klasycznego rocka, grunge'u i nowoczesnego brzmienia.
Na co dzień nie przepadam za biografiami muzyków, którzy wciąż tworzą. Tak wiem- to dziwne, ale tak już mam. Uważam, że tworzenie takich książek jest bezsensowne, gdyż ich historia wciąż trwa, a lektura przecież musi mieć zakończenie. Zespół dwukrotnie koncertował już w naszym kraju, pierwszy raz 2009 roku, a ostatni w bieżącym- 2013. Wszystko to za sprawą nieśmiertelnego Open'er Festival. Niestety nie miałam możliwości uczestniczenia w żadnym z wyżej wymienionych koncertów, czego bardzo żałuję, gdyż lubię posłuchać sobie do poduszki miłego brzmienia muzyków. Chłopcy często są porównywani do U2 czy The Killers. Z początku brzmieli dosyć chaotycznie, aczkolwiek z czasem nawet największe dumy muzyczne naszego świata zaczęły ich doceniać. Stali się inspiracją dla wielu młodych osób, które dzięki nim zaczęli poszerzać swój talent, wierząc w swoje siły.
"Nigdy nie wypuścimy na płycie piosenki, której nie jesteśmy w stanie wykonać na żywo. Jesteśmy zespołem, który przede wszystkim gra koncerty. To w końcu w tym jesteśmy dobrzy i tym się zajmujemy. W najgorszym wypadku chcemy, żeby nasz występ był przynajmniej tak dobry jak krążek. Tak ma po prostu być."*
Biografia opisuje początki zespołu. Ich wspinaczkę po ścianie sławy, aż na sam szczyt. W środku znajdziemy fotografie, które miło urozmaicają całą treść. Napisana w sposób prosty i zrozumiały. Po życiorysach spodziewałam się czegoś chaotycznego, ale to co znalazłam w środku zupełnie od tego odbiegało. Słowa same wpadały mi do głowy i z chęcią przyswajałam coraz to więcej szczegółów, których znajdziemy mnóstwo na poszczególnych kartkach. Widocznym mankamentem jaki udało mi się uchwycić są niestety zbyt duże litery, które owszem przyśpieszają czytanie, ale przez nie wydawało mi się, że autor po prostu nie miał o czym pisać, nie chciał wydać "zbyt krótkiej książki", a powiększenie liter sprawia, że książka wydaje się obszerniejsza. Tu doda jeszcze parę obrazków i wszystko wyjdzie bardzo ładnie i spójnie, czytelnik zadowolony z ilości przeczytanych stron, autor również. Mimo wszystko bardzo miło wspominam przygodę z tym zespołem. Dzięki tej książce miałam szansę głębszego poznania zespołu, który pobrzmiewa w moich słuchawkach już od dłuższego czasu.
Podsumowując, książkę polecam szczególnie fanom zespołu oraz tym, którzy jeszcze nie są do końca przekonani do Kings of Leon. Myślę, że ta książka może zmienić Wasze podejście. Lektura nie pochłonie nam wiele czasu, jest to idealny wybór na coś do poczytania chociażby w drodze do szkoły czy też pracy. Jednak dużo lepiej czyta się ją, gdy z naszych głośników wydobywa się "Use Somebody" czy też "Sex On Fire".
Ocena: 7/10
*cytat pochodzi z książki pt."Kings of Leon: Sex on Fire"
Egzemplarz recenzyjny otrzymany dzięki uprzejmości wydawnictwu SQN, jednak nie miało to wpływu na ocenę książki.
PS: Czy tylko ja tak bardzo tęsknię za świętami i śnieżnym grudniem :)?
Czytałam, miło wspomina, chociaż chyba książka podobała mi się mniej niż Tobie.
OdpowiedzUsuńA co do zakładek, to poślij mi swój adres na maila martakowalik16@gmail.com :) mam ich aż nadto, więc chętnie się podzielę :)
Jesteś wspaniała, zakładki bardzo mi się przydadzą :).
UsuńSkoro jesteś tak zachwycona tą książką, to chyba też dam się namówić na lekturę. Rzadko sięgam po tego rodzaju pozycje, szczególnie, podobnie jak Ty, jeśli traktują o nadal istniejących zespołach:)
OdpowiedzUsuńMnie również dziwi fakt, że biografia o istniejącym zespole jest napisana w dość dobry sposób. Zachęcam do przeczytania :)
UsuńUwielbiam Kings of Leon, ale biografii jeszcze nie miałam okazji przeczytać. Mam nadzieję, że jeszcze mi się uda :)
OdpowiedzUsuńJuż w gimnazjum zespół wpadł mi w ucho, dlatego cieszę się, że mogłam zgłębić ich historię :)
Usuń