Tytuł: "Być kimś, być sobą. Pierwsze siedem dni"
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 180
Zapewne każdy z nas zna w swoim otoczeniu choć jedną patologiczną rodzinę. Może i z pozoru wszystko wygląda normalnie, ale niestety wiemy co dzieje się, gdy drzwi domu się zamykają. U ojca alkohol wylewa się litrami, bo przecież każda okazja jest dobra, a codziennie ktoś obchodzi imieniny, zawsze jest jakiś problem czy też po prostu zwykła niewytłumaczalna chęć napicia, choć takie osoby zawsze powód znajdą. Matka bita przez ojca, nie zdaje sobie sprawy z ogromu sytuacji, albo raczej nie chce spojrzeć na to inaczej, ma nadzieję, że wszystko wreszcie ulegnie cudownej przemianie. A dziecko? Dziecko siedzi cicho w kącie, aby nie zwrócić na siebie uwagi oraz zachować dobrą twarz do złej gry. Dokładnie takie życie posiada Krzysiek- bohater książki. Nie może oczekiwać na krztę wsparcia, czy chociażby wzorca w swojej rodzinie. Wszystkim zajmuje się sam, a jego jedynym azylem jest muzyka, którą tworzy. Jak się pewnie domyślacie w tych czasach "muzyką trudnego życia" jest oczywiście hip-hop/ rap. Wiem, że z pewnością z Was złapie się teraz za głowę i z przekonaniem powie: "O nie, dziękuję, ale to nie dla mnie!".
"Zaświeciły mi się oczy. Nigdy nie poznałem człowieka z taką pasją, z taką pewnością, że robi to, co naprawdę chciał robić w życiu."*
Jest wiele powodów, dla których powinniście sięgnąć po tę książkę. Po pierwsze jest to zachęcający opis z tyłu książki, zaś z drugiej jest to coś nietypowego- otóż dołączona płyta CD z muzyką, która idealnie pasuje do treści powieści. Kolejnym powodem jest świetny styl Pana Jarosława, który bezduszny świat bohatera opisał bez metafor, czy też przesadyzmów. Autor spisał się na medal nie sięgając po koloryzację, a po prostu skupił się na prawdzie. Dzięki tak trafnym opisom nie mamy problemu z wyobrażeniem sobie budynków ,czy chociażby ludzi z różnych grup społecznych.
Książkę czytało się nadzwyczaj szybko. Myślę, że główną zasługą był tu prosty język jakiego użył autor. Muszę przyznać, że narracja w formie pierwszoosobowej to trafny zabieg, który wręcz scalił mój umysł z rozumem i uczuciami bohatera. Dzięki temu mogłam utożsamić się z Krzyśkiem oraz przede wszystkim poznać całą sytuację od wewnątrz, a nie jedynie jako bierny obserwator. Choć nie powiem, kilka razy aż miałam ochotę wstać i po prostu splunąć w twarz ojcowi- alkoholikowi, który jest bezdusznym tyranem (w każdym tego słowa znaczeniu), no bo proszę Was, ale jakbyście się czuli, gdyby Waszego rodziciela kompletnie nie obchodziło życie własnego dziecka..? Niestety zazwyczaj biernym i nic nie mogącym na to wszystko poradzić jest matka, która tylko spuszcza głowę i woli się po prostu nie odzywać i nic nie robić.
Reasumując "Być kimś, być sobą. Pierwsze siedem dni" jest książką wartą naszej uwagi, nie zajmie nad dużo czasu- biorąc pod uwagę jej niewielką ilość stron oraz przede wszystkim czyta się ją naprawdę szybko i przyjemnie. Nie, wróć- nie można użyć tu słowa "przyjemnie", ponieważ jest nieadekwatne do sytuacji, a więc powieść czyta się szybko i czas jej poświęcony, na pewno nie będzie tym straconym. Poza tym, płyta będzie służyć mi naprawdę dłuugi czas, ponieważ nawet aktualnie moje uszy delektują się wspaniałym projektem :)
Ocena: 9/10
*cytat pochodzi z książki pt."Być kimś, być sobą. Pierwsze siedem dni"
Za książkę dziękuję wydawnictwu Novae Res. Fakt ten nie miał jednak wpływu na ocenę końcową.
Zastanawiałam się jaka jest ta książka i bardzo się cieszę, że ją opisałaś :) Myślę, że trafiłaby w moje gusta :)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że komuś się to przydało :). Książka jest świetna pod względem odzwierciedleniem tej grupy społecznej.
UsuńMoże się skuszę:)
OdpowiedzUsuńSkuś się, skuś! Bo warto :)
Usuńkozak pozycja a więcej na https://www.facebook.com/byckims
OdpowiedzUsuń