sobota, 30 listopada 2013

Stosik+ podsumowanie listopadowe

Nadszedł ostatni dzień listopada- właściwie godzina w moim wydaniu, a co za tym idzie powitanie grudnia, czyli jednego z moich ulubionych miesięcy. Czas świątecznych przygotowań, cudownych zapachów z kuchni, tony mandarynek, puszystego śniegu (chociaż z tym bywa różnie), szale zakupowych prezentów i ogólnie magii świąt. Wszystko wtedy staje się jakieś takie..piękniejsze? No ale nie o tym przyszłam mówić, koniec miesiąca to blogowy czas podsumowań. Tak więc nie przedłużając, przejdźmy do rzeczy:


Przeczytane: 5
Zrecenzowane: 3
Najgorsza książka: -
Najlepsza książka: "Żółte ptaki" Kevin Powers

Muszę powiedzieć, że nie jestem tymi wynikami zachwycona, ale jak to się mówi: nie liczy się ilość, a jakość. A akurat na to nie mogę narzekać. Poza tym mam dobre wytłumaczenie- listopad był dla mnie ciężkim miesiącem pod względem szkolnym, gdzie pracujemy na całego. Wchodzę do niej, gdy jest jeszcze ciemno, a wychodzę gdy jest już ciemno, więc słońcem to ja się nie nacieszę, no ale czego się nie robi dla wykształcenia? Weekendy stanowczo powinny być dłuższe.. Przejdźmy teraz to moich zdobyczy listopadowych, które w większości stanowią recenzyjne oraz prezenty czy też wygrane w konkursie, no i oczywiście biblioteczne. Mogę się pochwalić, że w listopadzie kupiłam zaledwie jedną (!) książkę, bo po prostu nie mogłam się oprzeć przed kolejną częścią "Darów Anioła", które na gwałt musiałam przeczytać, bo inaczej moja niecierpliwość nie dałaby mi spokoju.

OD GÓRY:
"Wielcy pisarze"( do matury-pożyczone)
"Miasto upadłych aniołów" Cassandra Clare (kupiona)
"Szukając Alaski" John Green (moja zdecydowana chluba!- wygrane w konkursie u Złodziejki Książek)
"Modern squaw" Piotr Strąk ( od novaeres)
"Iluzja" Barbara Tomaszewska (jw.)
"Jesteś cudem" Regina Brett (od AIM Media)
"W pierścieniu ognia" Suzanne Collins (prezent)
"W kajdankach namiętności" Piotr Kołodziejczak (wygrane w konkursie u mojerecenzjeksiazek)
"Mroczna połowa" Stephen King (prezent)


OD GÓRY (BIBLIOTECZNE):
"Po zachodzie słońca" Stephen King
"Przeciwko babom" Joanna Chmielewska
"Zamieniona" Amanda Hocking
"Przeminęło z wiatrem" Margaret Mitchell
"Dziewczyny wojenne" Łukasz Modelski







Wiem, że jakość zdjęć jest tragiczna, ale robiona telefonem, a niestety nie posiadam smartfona najwyższej jakości- o ile można nazwać to smartfonem :D. Jak tam grudniowe nastroje? Czujecie święta? Znaleźliście coś dla siebie w moich zdobyczach? A może coś szczególnie mi polecacie/ odradzacie?

środa, 27 listopada 2013

Pomysł na... PREZENT!

Jak już wczoraj wspomniałam, wielkimi krokami zbliża się okres przedświąteczny, a co za tym idzie- pogoń za prezentami. Stworzyłam ten post, dzięki natchnieniu jakie mnie napadło po przeglądaniu różnych wpisów tego typu. Mam nadzieję, że "pomysł na.." utrzyma się na blogu i będzie powtarzany cyklicznie. Poniżej kilka, mam nadzieję, przydatnych pomysłów dla mikołajów ( tych małych i tych dużych).


 Tak mniej więcej przedstawia się moja lista życzeń oraz propozycji książkowych na te święta. Serię "Złodziej pioruna" mam zamiar zacząć już od bardzo dawna, nawet powstrzymałam się przed obejrzeniem zekranizowanych części, aby nie psuć sobie niespodzianki, następnie nieśmiertelna "Gra o tron", niestety jestem dumną posiadaczką tylko pierwszej części, więc z chęcią skompletowałabym swoją kolekcję. Stephena Kinga chyba nie muszę przedstawiać "Pod kopułą" i "Ręka mistrza" to książki, które po prostu muszę przeczytać- słyszałam, że są to jedne z najlepszych powieści pisarza, poza tym dodałabym jeszcze "Doktor Sen"(niestety zapomniałam dodać obrazka- mistrz painta to ze mnie nie będzie :D). "Poradnik pozytywnego myślenia" oglądałam w kinie, ale tak mnie zaintrygował, że nie mogę powstrzymać się przed przeczytaniem jej. Na ogół nie lubię książek podróżniczych, ale po wielu pozytywnych i zachęcających recenzjach, nie sposób się im oprzeć, zdecydowałam się na Cejrowskiego, którego wprost uwielbiam dzięki jego programom, w sumie nie musi to być "Afryka zachodnia", a jakakolwiek jego książka- mówię Wam, naprawdę dobry pomysł na prezent. "Kupa wiedzy" niezmiernie mnie intryguje, niekonwencjonalny i oryginalny pomysł, a nawet Ci, którzy na co dzień nie przepadają za czytaniem, za tą wezmą się z chęcią. "Miasto zagubionych dusz" to 5. tom "Darów Anioła", w które ostatnio wkręciłam się bez opamiętania, nie posiadam jedynie tej części, a nie mogę się doczekać, aż się za nią wezmę! Na koniec.."Oczarowanie" o mojej kochanej Audrey Hepburn, którą uwielbiam i byłby to naprawdę świetny prezent.

Mam jeszcze jedno pytanie: Jesteście za czytnikiem ebooków czy raczej przeciw?

Tymczasem znikam,
Buziaki!

wtorek, 26 listopada 2013

Nuda goni nudę, czyli czas na zmiany (?)

Za pasem święta, a wczoraj nawet można było zauważyć odrobinę śniegu, który dał się dziś mocno we znaki pod postacią wszechobecnej chlapy. Nastrój, który mi towarzyszy jest typowo jesienny i dołujący. Katar i ból gardła nie odstępuje mnie nawet o krok. Do tego dochodzi jeszcze stres, który nazywam wczesnomaturowym- uwierzcie, nic przyjemnego, a po dzisiejszym polskim straciłam wszelką nadzieję. Po przeczytaniu tematu starałam wybrać się mniejsze zło i zdecydowałam się na ten oparty o "Lalkę" Prusa. Oby przeżyć do końca tygodnia i jakoś to będzie, później jedynie ponadrabiać wszelkie zaległości i mogę już odpoczywać pełną parą.
Siedząc pod kocem z malinową herbatą w ręku przychodzi wreszcie czas na jakieś refleksje. Boże, ale ja gadam.. Co najmniej jak jakiś filozof, tudzież zakompleksiona kobieta, która ma już sporo przeżyć za sobą. Nic z tych rzeczy moi Drodzy! Otóż zastanawiałam się nad wprowadzeniem codziennego pisania na blogu lub też chociaż kilka razy w tygodniu, tylko.. nie wiem po prostu czy jest dla kogo pisać? Jesteście tu tak właściwie :)? Miło jest czasem wiedzieć, że jednak kogoś to interesuje i mam nadzieję, że jeszcze nie posnęliście! Jeśli nie to zrozumcie biedną maturzystkę, którą dopadł okres późnojesienny. Od grudnia obiecuję poprawę!
Oprócz recenzji chcę wprowadzić również jakieś cykle, tylko z pomysłami na nie jest trochę słabo.. Bo chciałabym żeby było to coś oryginalnego. Macie jakieś pomysły :)?
Przechodząc do jakiś milszych tematów nadchodzi zima, a co za tym idzie- ŚWIĘTA! Wszystkie centra "Last Christmas" czy też z gorącą czekoladą i stosem mandarynek, usiąść na kanapie pod kocem oglądając po raz tysięczny "Kevina". A jak tam Wasze nastawienie?
handlowe i supermarkety będą wypełnione po brzegi bombkami, słodyczami, zabawkami, etc. Niestety z ręką na sercu muszę się do czegoś przyznać, otóż..uwielbiam to! Najchętniej już zaczęłabym ubierać choinkę, nucąc pod nosem świąteczne piosenki, takie jak nieśmiertelne
Jeśli jeszcze nie posnęliście, ani nie zrezygnowaliście z czytania gdzieś tam w połowie, dziękuję, że czytanie takie szmeranie- gderanie i odpowiedzcie mi na nurtujące pytania. Tymczasem idę modlić się o krztę nadziei i przebłysku wiedzy na jutrzejszej próbnej z matmy- co jest nie lada wyzwaniem dla humana!

Trzymajcie się ciepło
Kochani!

poniedziałek, 25 listopada 2013

Jolanta Mausch- "Motylek"



Autor: Jolanta Mausch
Tytuł: "Motylek"
Wydawnictwo: Novae Res

Piotr, artysta plastyk z burzliwą przeszłością i problemem alkoholowym, mieszka w niewielkim miasteczku w dwurodzinnym domu do którego wprowadza się Magda – młoda pani psycholog podejmująca pracę w Domu Dziecka. Pomimo początkowej niechęci ze strony Piotra stopniowo zaprzyjaźniają się, dzięki czemu mężczyzna podejmuje próbę walki z nałogiem. Niestety tajemnica, którą nosi w sobie Piotr, nie pozwala mu zbliżyć się do Magdy tak bardzo, jak by tego pragnął.

Muszę przyznać, że z pewnością jedna rzecz zaciekawiła mnie już na pierwszy rzut oka- okładka. Niby zwykły motyl, ale im głębiej się wczytując tym bardziej rozumiem głębię przesłania. Motyl kojarzy nam się zazwyczaj z motywem przemiany, tak też jest w przypadku głównego bohatera. Przyglądając się baczniej okładce zauważamy, że tylko jedna połowa owada jest kolorowa, a druga przypomina bardziej ćmę, czy też po prostu wyniszczoną stronę. Niby nie ocenia się książki po okładce, ale proszę Was, wiadomo że te z bardziej zachęcającą i schludniejszą okładką cieszą oko, a te niewyróżniające się z tłumu po prostu pomijamy.  Autorka (debiutująca zresztą) udowadnia nam, że każdy człowiek jest zdolny do przemiany i odbicia się od dna. Nie chcę zdradzać Wam całej fabuły, bo nie na tym polega moja rola. 
Mausch- bo takie nazwisko nosi autorka tejże książki, jak zdążyłam już powiedzieć, jest osobą debiutującą, a więc z jeszcze większym zapałem chwyciłam po tę powieść. "Motylek" to obyczaj pisany w trzeciej osobie, co nieco utrudniało mi czytanie, bo jednak wolę utożsamiać się z bohaterem, a nie być biernym obserwatorem. 

"Długo całowali się wśród rozedrganych tęczowym blaskiem płatków jaśminu, ciesząc się swoją miłością i magicznym nastrojem wywoływanym przez tę uroczystą chwilę."*

Dużym minusem według mnie była mała realność historii. Nie okłamujmy się, opis miłości jaki zafundowała nam Jolanta Mausch, nie dość że jest dość niedopracowany, co niedorzeczny i po prostu naiwny. Wszyscy dobrze wiemy, jak silnym nałogiem jest alkoholizm, oraz jak ciężko z niego wyjść. Trzeba mieć naprawdę silną motywację i wsparcie. Niestety nikt za nas tego nie zrobi, więc czy możliwa jest dla nas wizja świeżej miłości, która pomaga wyjść (w sposób rzekłabym natychmiastowy) z długoletniego i silnego uzależnienia? Nie sądzę. Chociaż może podchodzę do tego zbyt sceptycznie?
Mimo tego mankamentu wykreowanie bohaterów jest na wysokim poziomie. Ich charaktery są idealnie dopasowane do zaistniałej sytuacji. Jednak czasem ciężko jest się w tym wszystkim zwyczajnie połapać, ale nie martwcie się, drodzy Czytelnicy- z końcem książki wszystko się wyjaśnia i miło zaskakuje. Brawo Pani Mausch- wybroniła się Pani śpiewająco!
Podsumowując książka zaczyna się rodem z bajki, niestety przez kartki przewijają się smutne i mocno refleksyjne sytuacje, przez co czytelnika dopada pewna nostalgia, jednak na końcu dostaje mocnego kopa energetyzującego, który napełnia człowieka pozytywną aurą i nadzieją na lepsze jutro. Jednym słowem- polecam.

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Motylek"

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję Wydawnictwu, nie miało to jednak wpływu na ocenę książki.

PS:  Jutro zaczynam próbne matury, więc trzymajcie kciuki :)! Na pierwszy dzień- polski. Obiecuję, że wszelkie zaległości nadrobię już w przyszłym tygodniu, gdy ten cały harmider się zakończy i nastanie magia świąt i cudownym przygotowań..:) Poza tym znowu dopadło mnie choróbsko i leczę się na każdy możliwy sposób (macie jakieś sprawdzone domowe sposoby?), ale nastrój poprawia śnieg za oknem i malinowa herbatka.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Anna Frankowska- "Sny"


Autor: Anna Frankowska
Tytuł: "Sny"
Wydawnictwo: Novae Res

Każdy z ludzi stąpających po świecie wie, czym jest sen. Założę się, że nie ma również osoby, która nie przeżyła choć jednej nocy, śniąc o pięknych rzeczach czy też miewała koszmary senne. Sen to dla nas nic nadzwyczajnego, ot zjawisko, które przeżywamy każdej nocy, po czym rano niewiele z tego pamiętamy. Są jednak takie, które zostają w naszych głowach na długi czas. Ich piękno nie pozwala o nich zapomnieć. Co gdyby była możliwość, aby je spełnić? Nie.. Przecież to nie możliwe. A może..?
Sasza to jedna z tych typowych zbuntowanych nastolatek, które stąpają po cienkim lodzie, błądząc niebezpiecznie po krawędzi- ćpa, pije i ma za sobą dwie nieudane próby samobójcze. Brzmi znajomo? Otóż niezupełnie. Ostatecznym wyjściem mogącym pomóc jej w wyjściu z tej trudnej sytuacji, wydaje się być pobyt w ośrodku na zamkniętym leczeniu. Otwiera przed dziewczyną nowe możliwości, odcięcie od dawnych kontaktów oraz szansę na lepsze życie. Z początku wszystko wydaje się iść pomyślnie, jednak do czasu gdy bohaterka uświadamia sobie o mocy jaką posiada- spełnianie ludzkich snów. I od tego momentu zaczynają się schody. Raz lepiej, a raz gorzej. Wiadomo jak to wychodzi. Jako, że na dodatek jestem zrażona do tworzenia tego typu książek przez polskie pisarki (do pisarzy się nie czepiam, bo Sapkowski naprawdę ich nieźle broni), szło mi dość opornie, ale im dalej w las tym lepiej. Autorka w ciekawy sposób obrazuje bohaterów, przy czym stawia im nowe wyzwania. Czy Sasza sobie z nimi poradzi? Tego niestety nie mogę Wam zdradzić, ale nie byłabym sobą, gdybym nie powiedziała, że z pewnością się nie zawiedziecie.

„Coś zrozumiałem. Z każdym dniem gdy cię nie było, tęskniłem coraz mocniej. Aż doszedłem do wniosku...” *

Poprzez tytuł może nasunęła się Wam myśl, że książka nuży i po prostu znudzi, czy też uśpi. Nic z tych rzeczy! "Sny" to interesująca pozycja na jesienny wieczór. Pełno w niej nadzwyczajnych historii i opisów, więc z pewnością nie będziecie się nudzić. Czas spędzony z tą opowieścią uważam za mile spędzony i w pełni wykorzystany. Wydarzenia opisywane są z puntu widzenia Saszy, tak więc to ją poznajemy najbardziej. Mimo to momentami strasznie irytowała mnie jej postawa, ponieważ niekiedy była tak niezdecydowana uczuciowo, że jedyne na co miałam ochotę to potrząsnąć ją za ten głupi łeb (przepraszam za wyrażenie, ale naprawdę nie jestem w stanie tego inaczej opisać).
Frankowska w tej książce ukazuje swój bardzo dobry warsztat pisarski oraz umiejętność tzw."lekkiego pióra", dzięki czemu opisy nie są ociężałe, czyta się je płynnie i przyjemnie. Jest to powieść fantastyczna, której nie brak świetnych postaci, posiadających zdolności paranormalne, wątków miłosnych oraz trudnych wyborów. Jednym słowem coś, co młodzież lubi najbardziej. Dlatego też sądzę, że jest to grupa, w której opowieść znajdzie najwięcej fanów.

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Sny"

Dziękuję za możliwość przeczytania wydawnictwu Novea Res. Niemniej jednak nie miało to wpływu na ocenę książki.

PS: Tak właściwie to post zaczęłam właśnie od tego momentu. Sama nie wiem czemu, może dlatego że jestem Wam winna przeprosiny? Tak, myślę że to odpowiedni powód. Przepraszam Was za moją dłuuugą nieobecność, która była spowodowana kilkoma czynnikami: byłam na wyjeździe, przez co nie miałam internetu oraz po prostu w natłoku wydarzeń i nauki, nie potrafiłam znaleźć choć chwili wolnego. Dlatego też ilość przeczytanych książek jest bardzo mała, mam nadzieję że w najbliższym czasie to nadrobię (zaraz po maturach próbnych, które mam w przyszłym tygodniu- OBIECUJĘ!). Jak słowa nie dotrzymam to osobiście możecie wymyślić mi jakąś karę :)! Mam nadzieję, że jeszcze się trzymacie ze mną i mi wybaczycie. Swoją drogą jak tam Wasze nastroje? Bo ja zaczynam wpadać w świąteczne klimaty i odliczam dni do grudnia.

poniedziałek, 4 listopada 2013

Kevin Powers- "Żółte ptaki"


Autor: Kevin Powers
Tytuł: "Żółte ptaki"
Wydawnictwo: Insignis

Wojna to czas, który zmienia ludzi. Dramatyczne wybory, które należy podjąć natychmiastowo. Jedna sekunda ma wpływ na całe życie. Tam liczą się centymetry, jeden nie w tą stronę gdzie trzeba i nie żyjesz. Książka, która wywołała niebywałą euforię i zamęt w Ameryce. Czy słusznie? Z pewnością. "Żółte ptaki" to powieść o weteranie i jego wspomnieniach z bezdusznej wojny. Wrócił cały i zdrowy, ale czy aby na pewno taki sam? Ciągle przed oczami ma swego przyjaciela. Gdzie nie spojrzy, nieubłaganie wracają wspomnienia. Ameryka imponuje mi z pewnością swoim patriotyzmem oraz tym, że każdy żołnierz jest traktowany z chwałą i szacunkiem. Młodzi chłopcy marzą o tym, aby w przyszłości walczyć za swój naród. Zawód żołnierza jest czymś dumnym, a nie czymś czego należy się wstydzić. Chociaż nikt nie mówi, że jest to łatwa praca..
Wczytując się w książkę Powersa odkrywałam piękno tej lektury. Nie każdy ją zrozumie czy też choćby uszanuje. Mnie obezwładniła swoim pięknem i swoją duszą, która bezpodstawnie zmieniła mnie w pył. Ameryka-Irak-Ameryk-Irak- Ameryka. Tak wyglądała odwieczna podróż weterana, który wstając rano nie był pewien, czy aby zdoła położyć się w tym samym łóżku wieczorem. Nie wiedział czy dożyje powrotu do domu. Na dobrą sprawę sam już nie wie, gdzie jest jego dom. Może został stworzony, aby walczyć? A wojna to jego dom? Jedno jest pewne, obiecał matce swojego przyjaciela, że przywiezie go całego i zdrowego do kraju.

"Nic nie czyniło nas wyjątkowymi. Ani życie. Ani śmierci. Ani nawet przeciętność."*

Nie jest to zwykła opowiastka o wojnie. Kevin Powers zrobił ze swojego debiutu coś, co wydaje się być nieosiągalne- wstrzymał życie teraźniejsze życie czytelnika na rzecz swojej historii. Jest to coś niesamowitego i prawdziwego zarazem. Powieść zawiera dokładnie wszystko to, co powinna zawierać doskonała literatura faktu. Ba! Jest to coś więcej niż literatura faktu, jest to coś prawdziwszego.
Książka zrobiła na mnie piorunujące wrażenie. Nie jestem w stanie do tej pory ogarnąć tego, co dzieje się w mojej głowie. Sprawił, że przez pewien moment nie chciałam mieć nic wspólnego ze światem, który nas otacza. Powieść o lojalności, przyjaźni, odwadze i bycia człowiekiem- do końca, bez względu na okoliczności. Nie znać tej książki to jak nie znać samego siebie. Sądzę, że przeczytanie jej powinno być obowiązkiem każdego obywatela, choćby po to, aby docenić wartość życia. Po przeczytaniu "Żółtych ptaków", gdy zobaczę na ulicy żołnierza czy weterana, nisko schylę czoło w podzięce oraz podziwie za to, co robią, aby walczyć o nasz kraj. Nieważne czy jest to Ameryka, Polska czy Niemcy. W takich chwilach ważne jest jedno- duch walki i narodu. Nie jestem godna, aby ocenić tę książkę. Wydaje mi się, że nawet pełne 10 nie jest w stanie jej dorównać. Poza tym, czułabym się dziwnie oceniając prawdziwe wspomnienia weterana wojennego, a nie czystą fikcję literacką.

Ocena:-

*cytat pochodzi z książki pt."Żółte ptaki"

Za książkę dziękuję AIM Media oraz wydawcy.

niedziela, 3 listopada 2013

Podsumowanie i zdobycze października!

Nadszedł czas, gdy w czytelniczek blogosferze wszyscy wstawiają posty podsumowujące miesięczną pracę oraz pochwalenie się swoimi książkowymi zdobyczami. Nie będę tu odstawać od reszty i sama sobie tego nie odmówię. A co! Jak szaleć to szaleć :) Na początek pochwalę się co urozmaiciło moją domową biblioteczkę. Większość z nich to egzemplarze recenzenckie, które i tak starałam się w tym miesiącu ograniczyć. Jak widać nie za bardzo mi się to udało.. Jednak uwierzcie- naprawdę się starałam! Jednak  niektórych naprawdę ciężko sobie odmówić.


Na samej górze widzimy "Lot nad kukułczym gniazdem", czyli klasyk, który planuję wykorzystać w swojej pracy maturalnej. Następnie dwie zdobycze biblioteczne "Miłość alchemika", której jestem niezmiernie ciekawa oraz "Chemia śmierci", którą wybrałam, gdyż po prostu miałam ochotę na dobry dreszczowiec- mam nadzieję, że choć trochę spełni moje oczekiwania. Wydawnictwo Novea Res w październiku zachęciło mnie trzema książkami "Sny", jestem w trakcie i muszę powiedzieć, że książka robi na mnie niezłe wrażenie, ale o tym później, pod nią jest "Motylek"- trudna historia o trudnych ludziach, czyli coś co lubię najbardziej, no i oczywiście "Ostatnia spowiedź. Tom II", której chyba nikomu nie muszę przedstawiać, ostatnio było o niej dość głośno- nie bez powodu. "Dowód" to mój własny zakup, który jest moją chlubą na półce, jest jeszcze przede mną, ale już wiem, że się nie zawiodę. Ostatnimi książkami są "Za horyzont" z serii Uniwersum Metro 2033 oraz "Żółte ptaki", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie, do tej pory nie mogę podnieść szczęki z ziemi, a to wszystko dzięki uprzejmości AIM Media i wydawnictwa Insignis.

Uff..To byłoby na tyle. Sporo tego, nie sądziłam, że aż tyle, a zaległości rosną i rosną.. Październik był dla mnie dość owocnym miesiącem. Na pewno pod względem ważnych życiowych decyzji. Muszę się pochwalić, że zostałam oficjalnym dawcą szpiku kostnego DKMS. Jeśli i Wy chcecie podarować komuś życie, nie wahajcie się, zajmie to Wam krótką chwilę, nie boli, a dzięki Wam ktoś może mieć inny los niż śmierć. Więcej informacji na stronie:  http://www.dkms.pl

Jak październik wypadł pod względem liczb?
Przeczytane- 7
Zrecenzowane- 5
Postów- 8

Najlepsza książka- "Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae." Chris Salewicz
Najgorsza książka-  -


W tym miesiącu skupiłam się raczej na jakości książek, niż na ilości. Jednak twierdzę, że nie jest tak źle, biorąc pod uwagę nawał nauki i wszelkich prac dodatkowych, które sobie sama wybrałam. Mówię tu o wolontariacie, w którym czynnie działam już od podstawówki :). Miało być krótko, a wyszło jak zwykle.. Nie zamęczam Was już dłużej. Życzę owocnego i pięknego listopada!


Dobranoc!