środa, 30 października 2013

DYSKUSJA: lajk za lajk/ komć za komć?

Witajcie moi Kochani,

Ostatnio szczególnie moją uwagę przykuło pewne zjawisku. Stawiam, że zresztą dobrze Wam znane. W dobie Internetów oraz facebooka czy też zwykłej blogosfery pojawiła się straszna plaga. Polega ona na lajku za lajk oraz komciu za komć. Już tłumaczę, jeśli ktoś skomentuje Ci post, etc. Ty automatycznie komentujesz jego (I UWAGA!), jeśli ktoś nie zrobi tego Tobie, odwdzięczasz się tym samym. Odrębną sprawa jest z facebookiem, na którym to wyznacznikiem osobowości jest ilość lajków pod zdjęciem danego obywatela. Właśnie naszło mi na myśl pewne wspomnienie z podstawówki i pierwszych blogów na onecie, które posiadał prawie każdy, chociażby po to, aby opisać "jak to fajniutko dziś minął dzionek". Dlaczego akurat o tym mówię? Na takich blogach organizowane były konkursy, a nagrodami w nich były...komenarze. 100 komentarzy za pierwsze miejsce, 50 za drugie i 25 za trzecie. Brzmi znajomo? Według mnie całkiem absurdalnie. Przepraszam, że tak się na Was wyżywam Kochani, ale jestem tym mocno oburzona.
Osobiście nie uznaję ani jednej z tych zasad. Komentuję to co mi się podoba, a i lajków używam sporadycznie. Facebooka utrzymuję tylko w jednym celu- utrzymania kontaktu ze znajomymi. Powiedźcie mi, czy jest coś ze mną nie tak? Może jestem po prostu zbyt staroświecka na takie nowości?


"Jeśli jesteś człowiekiem i właśnie to czytasz- LAJKNIJ!"

poniedziałek, 28 października 2013

Michael Heatley i Drew Heatley- "Kings of Leon: Sex on Fire"



Autor: Michael Heatley i Drew Heatley
Tytuł: "Kings of Leon: Sex on Fire"
Wydawnictwo: SQN

Czym jest tak właściwie sława w dzisiejszych czasach? Czy nie wystarczy jedynie mieć dobrych znajomości czy chociażby syntezatora do zmiany głosu? W takim przypadku nawet nie trzeba umieć śpiewać. Według mnie jest to dramat XXI wieku. Przez takich ludzi, którzy po prostu nas oszukują, inni myślą, że robią tak wszyscy i prawdziwy talent znaleźć jest naprawdę ciężko. Wydaje mi się, że jest to coś na podobieństwo szukania igły w stogu siana. Wśród nieskończonej ilości gwiazdek popowych, na szczęście są jeszcze na tym świecie, którzy nie zapomnieli czym jest muzyka. Jednym z takich zespołów jest Kings of Leon pochodzący z Tennessee. Kwartet składający się z trzech braci i kuzyna, chłopcy noszący jedno nazwisko, tworzący mieszankę klasycznego rocka, grunge'u i nowoczesnego brzmienia.
Na co dzień nie przepadam za biografiami muzyków, którzy wciąż tworzą. Tak wiem- to dziwne, ale tak już mam. Uważam, że tworzenie takich książek jest bezsensowne, gdyż ich historia wciąż trwa, a lektura przecież musi mieć zakończenie. Zespół dwukrotnie koncertował już w naszym kraju, pierwszy raz 2009 roku, a ostatni w bieżącym- 2013. Wszystko to za sprawą nieśmiertelnego Open'er Festival. Niestety nie miałam możliwości uczestniczenia w żadnym z wyżej wymienionych koncertów, czego bardzo żałuję, gdyż lubię posłuchać sobie do poduszki miłego brzmienia muzyków. Chłopcy często są porównywani do U2 czy The Killers. Z początku brzmieli dosyć chaotycznie, aczkolwiek z czasem nawet największe dumy muzyczne naszego świata zaczęły ich doceniać. Stali się inspiracją dla wielu młodych osób, które dzięki nim zaczęli poszerzać swój talent, wierząc w swoje siły.

"Nigdy nie wypuścimy na płycie piosenki, której nie jesteśmy w stanie wykonać na żywo. Jesteśmy zespołem, który przede wszystkim gra koncerty. To w końcu w tym jesteśmy dobrzy i tym się zajmujemy. W najgorszym wypadku chcemy, żeby nasz występ był przynajmniej tak dobry jak krążek. Tak ma po prostu być."*

Biografia opisuje początki zespołu. Ich wspinaczkę po ścianie sławy, aż na sam szczyt. W środku znajdziemy fotografie, które miło urozmaicają całą treść. Napisana w sposób prosty i zrozumiały. Po życiorysach spodziewałam się czegoś chaotycznego, ale to co znalazłam w środku zupełnie od tego odbiegało. Słowa same wpadały mi do głowy i z chęcią przyswajałam coraz to więcej szczegółów, których znajdziemy mnóstwo na poszczególnych kartkach. Widocznym mankamentem jaki udało mi się uchwycić są niestety zbyt duże litery, które owszem przyśpieszają czytanie, ale przez nie wydawało mi się, że autor po prostu nie miał o czym pisać, nie chciał wydać "zbyt krótkiej książki", a powiększenie liter sprawia, że książka wydaje się obszerniejsza. Tu doda jeszcze parę obrazków i wszystko wyjdzie bardzo ładnie i spójnie, czytelnik zadowolony z ilości przeczytanych stron, autor również. Mimo wszystko bardzo miło wspominam przygodę z tym zespołem. Dzięki tej książce miałam szansę głębszego poznania zespołu, który pobrzmiewa w moich słuchawkach już od dłuższego czasu.
Podsumowując, książkę polecam szczególnie fanom zespołu oraz tym, którzy jeszcze nie są do końca przekonani do Kings of Leon. Myślę, że ta książka może zmienić Wasze podejście. Lektura nie pochłonie nam wiele czasu, jest to idealny wybór na coś do poczytania chociażby w drodze do szkoły czy też pracy. Jednak dużo lepiej czyta się ją, gdy z naszych głośników wydobywa się "Use Somebody" czy też "Sex On Fire".

Ocena: 7/10

*cytat pochodzi z książki pt."Kings of Leon: Sex on Fire"


Egzemplarz recenzyjny otrzymany dzięki uprzejmości wydawnictwu SQN, jednak nie miało to wpływu na ocenę książki.

PS: Czy tylko ja tak bardzo tęsknię za świętami i śnieżnym grudniem :)?

wtorek, 22 października 2013

Chris Salewicz-"Bob Marley.Nieopowiedziana historia króla reggae."



Autor: Chris Salewicz
Tytuł: "Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae."
Wydawnictwo: SQN

Każdy chyba miał taki okres w swoim życiu, kiedy szalenie interesował się danym gatunkiem muzycznym. Mój wybór padł na reggae i wszelką fascynację rastafariańskim bytem oraz stylem życia. Dlaczego? Otóż odpowiedź jest prosta. Rytm jaki posiada tego typu muzyka, samoistnie wywołuje w nas klasyczne "bujanie" oraz spokój duszy i umysłu. Przynajmniej tak było ze mną. Chociaż "One Love" oraz "No Women, No Cry" do tej pory znam na pamięć, nigdy nie zagłębiałam się w historie życia wykonawcy. Owszem, wiedziałam podstawowe informacje na temat Boba Marleya, przecież jest to ikona reggae, więc wątpię aby była na świecie osoba, która nie wie któż to taki lub chociaż raz nie zanuciła pod nosem nieśmiertelnych rytmów. W końcu nadszedł czas, że i ja postanowiłam zapoznać się szczegółowo z początkiem nieśmiertelnej muzyki pokoju.

"Pewnej kobiecie jego śpiew tak się spodobał, że dała mu nawet trzy pensy. To był pierwszy raz, kiedy usłyszałam jak mówi o muzyce."*

Według mnie najlepszym wyborem jest najnowsza biografia "Boba Marleya. Nieopowiedziana historia króla reggae" napisanej przez muzycznego dziennikarza, Chrisa Salewicza. Nie jestem jednak pewna, czy użyłabym tu słowa "biografia", ponieważ autor oczywiście skupił się na życiu i twórczości Nesty Roberta Marleya, znanego nam jako "Bob", aczkolwiek dużą część książki zajmuje historia Jamajki, Rastafarian oraz wydarzenia polityczne. Osobiście nie przeszkadzało mi to, a wręcz przeciwnie, dzięki temu dowiedziałam się o wiele więcej, niż przypuszczałam. Nie chcę opowiadać tu doszczętnie tego co znajdziemy w środku, gdyż nie na tym polega moje zadanie, aczkolwiek chcę uświadomić wszystkim jak ważną i wpływową postacią był król Rastafarian. Jego śmierć, po przegranej walce z chorobą, opłakiwały miliony fanów na całym świecie. Lecz zostawił po sobie coś, co nigdy nie przeminie, w naszych sercach zawsze będzie brzmiała nuta jego muzyki, a serce jego piosenek nigdy nie przestanie bić i wciąż będzie trwać. Jest to jedna z tych rzeczy, które tylko utwierdzają mnie o nieśmiertelności pewnych osób. Jak się domyślacie jedną z takich osób jest właśnie Bob Marley, który na kartkach biografii przekonuje nas jak ważne były dla niego takie wartości jak muzyka, rodzina, potomstwo czy też rodzimy kraj. Bob Marley jest dla reggae tym, czym Michael Jackson dla popu- prekursorem i przede wszystkim królem tego gatunku. Na jego muzyce bazują miliony, dzięki niemu wielu odkryło w sobie spokojną i pacyfistyczną stronę duszy oraz przede wszystkim zamiłowanie do muzyki. Bob udowodnił, że muzyka jest czymś więcej, niż tylko spisem nut- jest stylem życia.
Podsumowując, jest to książka obowiązkowa dla fanów muzyki reggae, ponieważ nie wyobrażam sobie, aby ktoś kto uwielbia twórczość króla, nie miała choć jednej biografii w swojej domowej biblioteczce. Dlaczego tak krótko? Otóż powód jest jeden- z tym trzeba się zapoznać na własnej skórze. Muszę się do czegoś przyznać, na początku nie spodziewałam się wiele po tej lekturze, aczkolwiek autor zupełnie odmienił moje zdanie. Sądzę, że po tej przygodzie, coraz częściej i przede wszystkim chętniej będę sięgać po tego typu literaturę.

Ocena: 10/10

*cytat pochodzi z książki pt."Bob Marley. Nieopowiedziana historia króla reggae"

Egzemplarz recenzyjny zawdzięczam uprzejmości wydawnictwa SQN.

środa, 16 października 2013

Danuta Awolusi- "Na wysokim niebie"



Autor: Danuta Awolusi
Tytuł: "Na wysokim niebie"
Wydawnictwo: SOL

Żyjemy w czasach, gdzie nic co ludzkie nie jest nam obce. Co to oznacza? Właściwie chodzi mi o wszechobecną znieczulicę na świecie. Codziennie przechodzimy obok kogoś, komu w życiu się nie powiodło oraz kwalifikuje się do tzw. niżu społecznego, ale to czy sam fakt, że patrzymy na to sprawia, że to widzimy? Nie sądzę, wydaje mi się raczej, że ludzie po prostu nie chcą tego zauważać, aby przypadkiem nie wzbudzić w sobie krzty współczucia. Każdy z nas pamięta, jak chociażby w szkole za naszych młodych lat, była chociaż jedna osoba, która odróżniała się na tle innych dzieci. Ktoś kto niekoniecznie miał skompletowane podręczniki, czy chociażby czyste ubrania. I co robiliśmy? Zupełnie nic. Ewentualnie pozwalaliśmy żyć takiemu dziecku w spokoju i odosobnieniu. Nigdy jednak nie zgłębialiśmy się w to jak żyje oraz jak wygląda jego życie codzienne. Czy ma jakieś szczególne zainteresowania? A może niepowtarzalny talent?
Zacznijmy od początku. Autorka książki- Danuta Awolusi jest absolwentką Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach na Wydziale Filologicznym. Oprócz książek zajmuje się również pisaniem nagradzanego bloga krytycznoliterackiego "Książki Zbójeckie". Na co dzień miłośniczka literatury, wokalistka w chórze gospel- wydaje mi się, że właśnie to wpłynęło na tak wielką wrażliwość jaką posiada, organizatorka akcji czytelniczych dla blogerów- jednym słowem "swój człowiek" :).

"Byłam ptakiem, który chociaż miał trudne, samotne życie, jednak pozostawał wolny i mógł kierować swój lot, gdzie tylko zapragnął."*

Przenieśmy się do naszej niedalekiej przeszłości. Pamiętacie jak z każdym problemem przychodziliście do mamy, aby wtulić się w jej ciepłe objęcia? Gdy wracaliście ze szkoły czekał na Was ciepły obiad, a każda pozytywna ocena była nagradzana, chociażby lepkim całusem. Teraz wyobraźcie sobie, że nigdy tego nie zaznaliście. Nigdy nie doświadczyliście matczynej miłości oraz ciepła domowego ogniska. Nikt nigdy na Was nie czekał, nikogo nie obchodził co robicie popołudniami, czy chociażby jak Wam idzie w szkole. Jednym słowem- samowolka. Cieszycie się? W pewnym stopniu dla dziecka jest to powód do dumy- nie musi się przed nikim tłumaczyć, ani nikogo pytać się o pozwolenie. Dokładnie tak było z Anią- bohaterką książki. Dziewczynka pochodziła z biednej rodziny. Matka po dwóch zawałach, zupełnie niezainteresowany życiem ojciec oraz bracia, którzy już w młodym wieku okazują zdemoralizowaną postawę. Ania jest zdana tylko na siebie, nie mając pieniędzy na nic, nie odczuwa potrzeby zakupu drogich ciuchów czy chociażby kosmetyków. Według niej 7 złotych to majątek, za który można kupić rzeczy niewyobrażalne. Jednak jest coś na czym zależy jej jak na niczym innym- książki. Młoda dziewczyna została doceniona przez miejscową bibliotekarkę, która jako jedyna nie zwracała uwagi na jej status oraz zapach i wygląd. Dostała od niej szansę na lepsze życie albo chociażby oderwanie się od szarego dnia. Ania całkowicie zatraca się w lekturach. Z czasem w jej życiu pojawiają się osoby, które całkowicie zmieniają jej życie. Począwszy od pana Maksymiliana, poprzez klowna, aż do Tobiasza- nowy obiekt drwin w szkole. Wszyscy znacząco wpływają na bieg losów dziewczynki. Podczas tej niebywale wciągającej lektury odkryłam pewną ciekawą zależność. Jest to książka o dziewczynce, która zmieniła swoje życie dzięki...książkom. Danuta Awolusi pokazuje jak wielką wartość w życiu każdego człowieka, zwłaszcza młodego, mają historie jakie ktoś nam podsuwa. Niewątpliwie za sprawą pani bibliotekarki Ania odnajduje swoje wartości, a co najważniejsze odkrywa czym jest przyjaźń. "Na wysokim niebie" to opowieść o zmaganiach młodej osoby z wielką samotnością, problemami ludzi dorosłych oraz nadziei. Powieść pokazuje nam, że nigdy nie jest późno na zmiany oraz nie należy oceniać po pozorach. Autorka bezkompromisowo udowodniła, że nigdy nie należy tracić nadziei.
Podsumowując, piękna historia dla ludzi pragnących oderwania się na kilka stóp od ziemi oraz tych, którzy chcieliby choć trochę zbliżyć się w stronę słońca zwanego nadzieją. Dzięki tej lekturze nigdy nie zwątpię w ludzką siłę, która nie powinna nas opuszczać nawet w tych najmniej oczekiwanych momentach. Polecam wszystkim, bez dwóch zdań.

Ocena: 8/10

*cytat pochodzi z książki pt."Na wysokim niebie"

Książka przeczytana dzięki uprzejmości wydawcy.

czwartek, 10 października 2013

Katee Robert- "Szczęśliwa zamiana"



Autor: Katee Robert
Tytuł: "Szczęśliwa zamiana"
Wydawnictwo: Amber

Na rynku, aż mnoży się i wylewa z półek książek "like 50 shades greys". Co to znaczy? Po nieopisanym sukcesie jaki odniosła autorka tej bestsellerowej trylogii, powstały powieści  wzorujące się na pierwowzorze. Wiele razy już to mówiłam, ale nie zawaham się powtórzyć tego jeszcze raz: "Grey" był dla mnie niewątpliwą porażką i wcale nie chodzi to o tematykę, a o sposób wykonania. Aczkolwiek nie o tym będę tu mówić, a o "Szczęśliwej zamianie", która króluje na jako jedna z lepszych książek na wzór tejże trylogii. I wiecie co Wam powiem? Według mnie jest to wreszcie jedna z tych książek, którym warto poświęcić te kilka godzin. Historia może i owszem jest oklepana, ale sposób wykonania i potoczenia się całej akcji jest niebywale zaskakujący i wciągający.
Zacznijmy od początku. Książka opowiada o młodej, nieco nieśmiałej i niewierzącej w siebie Ellen. Czyżby? Nie sądzę, aby nieśmiała i niewierząca w siebie kobieta zdobyłaby się na taki krok, jaki zrobiła bohaterka. O czym mowa? Otóż Ellen postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i ruszyła do boju. Rzekłabym "być albo nie być" lub też "nie ma nic do stracenia". Bohaterka zakochana w swoim szefie postanowiła ujawnić się w dość nietypowy sposób, weszła do jego mieszkania ubrana w skąpą bieliznę, zakrywając ją tylko płaszczem oraz weszła mu do łóżka. Jednak plan nie do końca się powiódł. Owszem, trafiła do łóżka szefa, ale spotkała w nim.. jego brata. Gabe- całkowite przeciwieństwo ułożonego i ustatkowanego Nathana, wytatuowany mężczyzna z półki "niegrzeczni i niebezpieczni".

„W romansach wszystko jest łatwiejsze, bo wiadomo, że zawsze, choćby nie wiadomo co, wszystko dobrze się skończy. W prawdziwym życiu rzadko tak bywa.”*

Według mnie "Szczęśliwa zamiana" niewiele ma wspólnego z powieścią erotyczną, owszem znajduje się tam kilka scen namiętnego seksu, ale bardziej pasuje na półkę z romansami obyczajowymi. Bohaterka zmaga się z trudnym wyborem, między złym bratem z którym wydaje się nie mieć żadnej przyszłości, a dobrze ustawionym Nathanem, który pewnie mógłby zapewnić jej godną przyszłość. Co wybierze Elle? Jak potoczy się akcja? Nie chcę zdradzić Wam całego przebiegu akcji, żeby przypadkiem nie zabrać frajdy z odkrywania kolejnych sekretów i perypetii kobiety.
Cieszę się, że ta książka miała niewiele wspólnego z "50 twarzami Greya", który budzi kontrowersje oraz zarówno pochlebne jak i negatywne opinie. Powiem jedno: tę serię albo się kocha albo się jej nienawidzi. Innej opcji nie ma. "Szczęśliwa zamiana" jest książką lekką i niewymagającą wybitnego myślenia. Ot tak, odmóżdżająca, przyjemna powiastka. Niemniej jednak nie żałuję czasu spędzonego z tą książką. Uważam, że przypadnie do gustu kobietom, które poszukują ciekawych i zaskakujących opowieści miłosnych oraz tym, którzy po prostu chcą przeczytać jakąś lekką i przyjemną powieść. Oczywiście, wszystko ma swoje wady i zalety, ale postanowiłam nie wspominać tu o tych pierwszych. Dlaczego? Otóż dlatego, że stwierdziłam iż nie należy dużo wymagać od tego typu powieści. Jest to po prostu miłe oderwanie od codzienności i ciężkich wymagających myślenia tomisk.

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki pt."Szczęśliwa zamiana"

środa, 9 października 2013

Gorące premiery wydawnictwa Insignis!

-1-

Piotr Rogucki interpretuje „Żółte ptaki” Kevina Powersa
Miała już miejsce polska premiera powieści Kevina Powersa „Żółte ptaki”. W ślad za nią na rynek trafi audiobook. Interpretacji prozy Powersa podjął się Piotr Rogucki, lider zespołu Coma. Zainspirowany dziełem Powersa, Rogucki nie tylko nagrał tekst książki, ale postanowił stworzyć krótkie impresje muzyczne ilustrujące fabułę, które zostaną wykorzystane na audiobooku „Żółte ptaki” jako tło. Co więcej, lider Comy skomponował muzykę i wykonał motto powieści Powersa – tradycyjną piosenkę marszową „Żółty ptak”, której wymowa w zestawieniu z przesłaniem książki, staje się wstrząsająca.


Audiobook „Żółte ptaki” Kevina Powersa w interpretacji i z impresjami muzycznymi Piotra Roguckiego już niedługo na rynku. Niebawem zaprezentujemy jego fragmenty, a już teraz gorąco zachęcamy do lektury tej wyjątkowej książki, która zachwyciła recenzentów i krytyków, również w Polsce. Uznana przez wielu jako wybitne dzieło literatury wojennej książka Powersa jest jedną z najgłębszych,  najbardziej przejmujących, a przy tym najpiękniejszych powieści swojego gatunku. „Żółte ptaki” Kevina Powersa swoją mocą przekazu obezwładniają i pozostawiają w głębokiej refleksji.

-2-

Premiera „Za horyzont”, wyczekiwanej powieści Andrieja Diakowa, ukazującej się w ramach międzynarodowego projektu autorstwa Dmitrija Glukhovsky’ego Uniwersum Metra 2033.
Już dziś do księgarń trafia gorąco wyczekiwana książka Andrieja Diakowa „Za horyzont”. Wieńczy ona trylogię, na którą składają się także bardzo dobrze przyjęte przez czytelników powieści „Do światła” i „W mrok”.
„Za horyzont” to prawdziwa postapokaliptyczna odyseja! Taran, Gleb, Aurora, Gienadij, Migałycz, Bezbożnik i Indianin pokonując żywioły i liczne zagrożenia odbywają niemal niemożliwą podróż na kraj świata, by szukać nadziei dla zniszczonej Ziemi, nadziei dla resztek ludzkości.
Wydawnictwo Insignis zaprasza na pokład Maleństwa w fascynującą podróż za horyzont!
Polecamy czwarty, ostatni już fragment książki – także do odsłuchania w niezapomnianej interpretacji Krzysztofa Banaszyka.




I jak? Znaleźliście coś dla siebie? Ja osobiście nie mogę doczekać się drugiej pozycji :).

PS: Właśnie rozłożyła mnie choroba, niestety poległam z zapaleniem gardła i zatok. Cała rodzina odetchnęła z ulgą, gdyż po prostu odebrało mi głos i chociaż mają chwilę ciszy w domu :). Tak więc z powodów wytłumaczalnego nadmiaru czasu będę nawiedzać Was codziennie, gdyż właśnie nadrabiam wszelkie zaległości Kochani :)!

niedziela, 6 października 2013

STOSIK-zdobycze wrześniowe!

Jak co miesiąc przyszedł czas na podsumowanie swoich działań, a co za tym idzie wstawienie tego, co czytelnicy kochają najbardziej, czyli stosika książkowego. Wrzesień był dla mnie wyjątkowo owocny w zdobycze, z których jestem bardzo dumna. Największym i najmilszym odkryciem było rozpoczęcie przygody z serią "Dary anioła", od której właśnie nie mogę się oderwać i jestem nią zauroczona. Po przeczytaniu pierwszej części, którą zdobyłam w bibliotece, niezwłocznie udałam się do księgarni po kolejną! Przejdźmy do konkretów, oto co udało mi się zdobyć we wrześniu:


Wszystkie pozycje świetnie widać na zdjęciu,więc nie będę się rozdrabniać na każdej z osobna. Większość z nich stanowią książki recenzenckie, wyjątkiem są 3 książki na samej górze: ''Miasto popiołów", "Papierowe miasta"(perełka!) oraz "Dowód".

Czy coś szczególnie przypadło Wam do gustu?

PS: Przepraszam, że tak krótko, ale mam masę roboty, które niestety wywołuje klasa maturalna oraz co za tym idzie- brak czasu. Postaram się wchodzić na bloga jak najczęściej- jeśli oczywiście chcecie, abym nadal tu była :). Bo przecież chyba po to tu jestem- dla Was.

wtorek, 1 października 2013

Thomas Petersin- Ogrodnik szoguna



Autor: Thomas Petersin
Tytuł: "Ogrdnik szoguna"
Wydawnictwo: Novae Res

Po famie jaka nastąpiła po wydaniu rzekomo bestsellerowej trylogii o Greyu, autorzy na całym świecie złapali haczyk i postanowili zbudować sławę swojej książki na powstałym już sukcesie. Pomysł całkiem dobry, aczkolwiek co za dużo to nie zdrowo. Zacznijmy od "50 twarzy Greya", które mam już za sobą i obiema rękoma i nogami podpisuję się pod twierdzeniem świetnie opisującym tę książkę w jednym zdaniu. Jakie to zdanie? "Zmierzch dla niedorżniętych kur domowych". Nie żebym miała coś do literatury erotycznej, bo naprawdę czasem lubię czytywać takie historie dla rozluźnienia i rozbujania wyobraźni, ale to co wydała E.L.James niestety nie dosięga jej nawet do pięt. 

,,Nie traktuj tego dosłownie-to tylko zabawa, alegoria, gra. Jak wszystko między nami. Całe życie jest grą. Ci, którzy myślą inaczej, kończą w szpitalu albo w prosektorium’’.*

Przez długi czas zabierałam się do napisania tej recenzji, ponieważ nie wiedziałam jak posklejać pojedyncze słowa, które kotłowały się w mojej głowie. Wszystko można zrozumieć, brak weny twórczej również, ale ludzie kochani! Jak można stworzyć coś, co każdą swoją stroną, aż krzyczy czymś co już dobrze znamy.. Pejcze, kajdany, niewolnice- każdy z nas dobrze to zna, chociażby z wyżej wymienionej trylogii, lecz mimo to muszę przyznać, że Autor wybronił się tym co znalazłam w środku. Główny bohater "Ogrodnika Szoguna" jest Panem, który ma pod niewolą kobiety, które swobodnie można nazwać jego zabawkami. Nie przesadziłabym stwierdzeniem, że dla Pana nie ma różnicy między kobietą, a rzeczą. O dziwo jest to powieść napisana przez mężczyznę, więc wydaje mi się, że wszystko było bardziej wiarygodne. Relacje Pan- sługa były ściśle określone, sługa nie mógł wykonywać żadnych czynności bez wcześniejszego skonsultowania się z Panem. Ograniczenie wolności jednostki to łamanie podstawowego prawa do życia, aczkolwiek te kobiety same się na o zgadzały. Dlaczego? Z poczucia podniecenia i rozemocjonowania wewnętrznego? Takie zachowanie mogę zrozumieć do pewnego stopnia- wszystko jest dla ludzi, ale w umiarze. Dać się zniewolić mężczyźnie, który nawet nas nie szanuje oraz wiedząc, że nie jesteśmy jedyne- to dla mnie przekroczenie cienkiej granicy między fetyszem do przyjęcia, a ciężkim odchyleniem psychicznym.  
Tomisko jest dość opasłe przez co książka przeleżała u mnie pewien czas na półce, nim po nią sięgnęłam- liczy sobie bliski 650 stron! Mimo wszystkich wad jakie wyłapałam- nie można też pominąć wielu literówek, które jestem w stanie jednak odpuścić, muszę przyznać, że po pewnym czasie akcja wciąga czytelnika i zapewnia mu kilkugodzinną przeprawę przez losy bohaterów. Naprawdę wszystko jestem w stanie zrozumieć, ale Autorze- czy na jednej stronie musiało znajdować się tak wiele wydarzeń, według mnie było tego trochę za dużo, nie dało się uniknąć przepychu treści.
Podsumowując "Ogrodnik szoguna" nie jest erotykiem na skalę światową, aczkolwiek z pewnością znajduje się na wyższej półce, niż "50 twarzy Greya". Okładka zarówno intryguje jak i zachęca- połączenie czerni z różem wypadło naprawdę dobrze. 

Ocena: 6/10

*cytat pochodzi z książki pt."Ogrodnik szoguna"

Za egzemplarz recenzyjny dziękuję wydawnictwu Novea Res.